Epidemia Escherichia Coli zbiera śmiertelne żniwo w Niemczech. W związku z nią, również w Polsce, prowadzone są kontrole hurtowni, targów i sklepów w których sprzedaje się warzywa.
Nie ogórki, a kiełki nasion są winne wszystkiemu. Mimo to blady strach pozostał, zwłaszcza w Niemczech, gdzie wraz z kolejnymi śmiertelnymi przypadkami, ludzie coraz rzadziej sięgają po warzywa, które pierwotnie miały być siedliskiem śmiertelnego szczepu bakterii „coli”. W Polsce , jak na razie odnotowano trzy przypadki zachorowań, które zostały wywołane przez wspomnianą bakterię. Nie zmienia, to faktu, że mniej kupujemy warzyw. – Na terenie naszego powiatu nie mieliśmy tego typu zachorowań. Przypadki które odnotowanao w Polsce były zachorowaniami przywleczonymi. Były to osoby które przebywały na terenach szczególnie zagrożonych groźnym szczepem Escherichia Coli i „przywiozły ją ze sobą” do Polski. Były to dokładnie trzy osoby – mówi Bożena Kaja, kierownik epidemiologii limanowskiego Sanepidu. Jak się okazuje, najlepszym sposobem zabezpieczenia się przed ewentualnym zarażeniem się jest konsekwentne dbanie o higienę, szczególnie w przypadku warzyw i owoców, które należy dokładnie myć. – Można spokojnie spożywać pokarmy, pamiętając o zasadach higieny – dodaje Bożena Kaja. Niepokojące doniesienia z Niemiec odbiły się szczególnie na producentach warzyw. Spadek sprzedaży pociągnął za sobą drastyczną obniżkę cen. Na szczęście nie wszyscy kupujący wpadli w panikę. Na ulicach Limanowej pytaliśmy ich dzisiaj o to czy zmienili swoje konsumenckie przyzwyczajenia w związku z ostatnimi, niepokojącymi wydarzeniami.