Rozmowa z Marzeną Ciułą, aktorką i wokalistką z Limanowej

MARZENA CIUŁA – absolwentka Wydziału Wokalnego Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Krakowie, oraz absolwentka Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie ukończonego w 2006 r.

 Związana z Teatrem Nowym w Krakowie, z Teatrem ZL w Tarnowskich Górach oraz z Teatrem im. S. Żeromskiego w Kielcach.

 

Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim 30.04.2007 r.

(…)Jeśli Zarah Leander miała jakąś świętość – był nią śpiew. Nie śpiew jako taki, nie. Nie o śpiew kogokolwiek szło. Zarah Leander szło tylko o śpiew Zarah Leander. O jej śpiew, o jej role w filmach faszystowskiej wytwórni UFA, o zachwyt świata nad koloraturą jej gardła, o rozpacz Niemiec, gdy ona, właśnie ona odwoływała koncert. Dla Zarah Leander Enrico Caruso był zerem nie dlatego że źle „piał”, lecz dlatego że nie był Zarah Leander. Kabotyństwo?

Kabotyństwo skrajne? Szczyt pychy? Megalomania krystaliczna? Dowcip na tym polega, że gdy twierdząco odpowiemy, to będziemy mieli rację świętą, strzeliście świętą, ale – bezradną. Gorzej – bezczelną. Tak. W piątek w siedzibie Teatru Nowego przy ulicy Gazowej siedziałem, wyreżyserowane przez Ewę Wyskoczyl przedstawienie „Zarah” oglądałem, śpiewaczy kunszt grającej starą Leander Marzeny Ciuły przyjmowałem do ucha, i w połowie pierwszego przez Ciułę śpiewanego songu Leander – naszła mnie myśl rozsądna. Rozsądna i tandetna. Mianowicie w cieniu takiego śpiewu – moralność ulicy blednie. Prościej: gdy Ciuła śpiewa Leander – cichną nasze wsiowe dekalogi.

(…) Na tysiąc ideologicznych sposobów można zarżnąć śpiew Leander. Można, ale ja wolę w salce Teatru Nowego przy Gazowej 21 siedzieć i bez etycznych kontekstów słuchać Ciuły.

(…) Tak, śpiewa Ciuła. Śpiewa pięć albo osiem songów. Jest starą, mrącą Leander. Jest zmierzchem tamtego genialnego golema, co miał wielki tyłek, rudy łeb i genialny głos. Gdzieś między własną śmiercią a pogrzebem swoim – ostatni raz jest oto, w białej garderobie, kłopotem III Rzeszy.

Nadzwyczajny głos Ciuły, gęsty jak towot, ciemny jak brudny kot – pokazuje znakomitą, w istocie bezradną, zupełnie bezsilną wyższość śpiewu nad Hitlerem, jeśli kto woli – nad każdą upierdliwą bądź nie upierdliwą doczesnością.

Panie Sieklucki i panie Nowak, zawiadowcy Teatru Nowego – smakowity, pełen błędów i nieomylnej Ciuły wieczór żeście ludziom zafundowali. Nic wielkiego: pozwalacie myśleć. Po przedstawieniu ktoś szepnął, że Polska ma nowego pazia marszałkowskiej laski. Być może. Staję na wiślanych bulwarach. Wciąż słyszę fenomenalnie muliste gardło Ciuły. Pode mną – towot rzeki. Nade mną – Wielki Wóz. Przede mną – miazga Legii w meczu z Wisłą. Ciuła, rzeka, Leander, konstelacja z dyszlem, Wisła Kraków. Rzeczy wieczne.

 

(…) kawał dobrej pracy wykonali też: Marzena Ciuła (oprawa muzyczna) i Łukasz Błażejewski (scenografia). Ten duet sprawia, że widz zapomina, iż żyje w 2007 roku i nie musi spieszyć się na Dziennik Telewizyjny.

Gazeta Wyborcza, Kielce, 29 maja 2007

 

Marzena Ciuła, aktorka Teatru im. S. Żeromskiego w Kielcach odebrała w Krakowie nagrodę LOŻA 2008 przyznawaną przez Małopolski Oddział Związku Artystów Scen Polskich i Klub Aktora LOŻA za najlepszy aktorski debiut, poza scenami krakowskimi. (…) Na scenie w Kielcach zadebiutowała w „Pijanym na cmentarzu” wg prozy Marka Hłaski, w reżyserii Piotra Siekluckiego. Zajęła się również muzycznym opracowaniem tego spektaklu.

www.e-teatr.pl

 

(…) Sławomir Mrożek pochwalił po premierze grę aktorów – słusznie – bo stworzyli kreacje barwne (…). Tytułowe wdowy – Marzena Ciuła i Aneta Wirzinkiewicz doskonale się uzupełniają, prowadzą iście komediowy dialog.

Ryszard Koziej, Radio Kielce

 

(…) Pochwalić trzeba wszystkich, ale szczególnie Marzenę Ciułę, która do tej pory pojawiała się na kieleckiej scenie bardziej jako muzyczna gwiazda, w tym spektaklu gra pełnokrwistą postać koszmarnej austriackiej mieszczki.

Ryszard Koziej, Radio Kielce

Zobacz również