– Nie czujemy się bohaterami. Tak o sobie mówią Pani Beata i Pan Mieczysław z Limanowej, którzy uratowali życie małżeństwu ze Starego Rybia. Mieczysław Twaróg na kolanach wydobył z płonącego domu nieprzytomnego 67-latka.
Wszystko działo się bardzo szybko. Było kilka minut po 3.30, kiedy kłębiący się dym zagrodził drogę i zatrzymał samochod, którym podróżowali Beata Papież-Twaróg i jej mąż Mieczysław. Podrózowali do Krakowa, skąd Pani Beata z córką miały jechać do Warszawy do Instytutu Matki i Dziecka. Do celu nie dojechali. Mieli uratować życie dwojgu ludziom.
– W takiej chwili się nie myśli, tylko działa instynktownie – mowi Beata Papież-Twaróg. – Dobrze, że Ci Państwo przeżyli – dodaje.
– Nie poradziłbym sobie gdyby nie pomoc dwóch innych mężczyn. Jeden z nich pomógł mi wyciągnąć nieprzytomnego mężczyznę – opowiada z kolei Mieczysław Twaróg.
67-latek i jego o 10 lat młodsza żona po udzieleniu im pierwszej pomocy zostali przetransportowani do limanowskiego szpitala. W poniedziałek popołudniu zostali z niego wypisani. – Rodzice są psychicznie „rozbici” – opowiada córka pogorzelców Aneta Budyś. – Stracili dorobek życia. Nie mają nic. Pomoc obiecała gmina. Również ksiądz. Nie wiem jednak co teraz będzie.
Przyczyny pożaru nie są na razie znane. Wójt Władysław Pazdan w rozmowie telefonicznej przyznał, że w takich sytuacjach pomoc finansowa jaka może być tej rodzinie przekazana, to 5 tysięcy złotych.
Pani Aneta zabrała swoich rodziców do Krakowa, gdzie wspólnie z mężem i trójką dzieci zamieszkają w dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią i łazienką.