Sprinty w Soczi dla narciarki z Norwegii Maiken Caspersen Fally. Teraz czas na bieg na 10 km klasykiem. Justyna ma szanse powalczyć o medal, komentują: Stanisław Mrowca i Halina Nowak-Guńka.
Inauguracyjne 6 miejsce w biegu łączonym, to wynik który bardzo satysfakcjonuje naszą narciarkę. Z całą pewnością było by lepiej gdyby nie fatalna kontuzja. Jak się okazało Justyna walczy nie tylko z rywalkami, ale także ze złamanym palcem śródstopia.
Mimo wszystko mieszkanka Kasiny Wielkiej będzie w dalszym ciągu uczestniczyć w olimpijskiej rywalizacji. Justyna w najbliższym biegu ( 13.02 czwartek godz. 11:00) będzie biec na blokadzie przeciwbólowej i z wkładką uśmierzającą ból. Heroizm godny podziwu. Od razu przypomina się Petra Majdic ze Słowenii, która 4 lata temu w Vancouver, przed finałowym biegiem sprinterskim doznała poważnych obrażeń, wpadając pod mostek.
Petra na środkach przeciwbólowych wywalczyła w finale sprintu olimpijski „brąz”. Justyna Kowalczyk jest w podobnej sytuacji. Wywalczenie jakiegokolwiek medalu, będzie wielkim wydarzeniem. Prorocze w tym kontekście są słowa wypowiedziane przez pana Józefa Kowalczyka (tata Justyny), na Gali Mistrzów Sportu w Warszawie. Gdzie pytany przez Włodzimierza Szaranowicza o ilość „krążków” wywalczonych przez córkę, odpowiedział; „choćby jeden medal”.
Czwartkowy bieg ma być jednym z tych, który na stałe zapisze się w kartach polskiego „olimpizmu”. Justyna od MŚ w Oslo w 2011 roku do zawodów w Toblach, przez 3 lata nie przegrała żadnego biegu na 10 km stylem klasycznym. Nawet ze złamanym palcem będzie jedną z faworytek. W końcu nie po to harowała od maja do października na zgrupowaniach, żeby biernie przyglądać się skandynawskim rywalkom. W historii polskiego sportu także notowano przypadki zdobywania medali olimpijskich, mimo połamanych kończyn. W 1964 roku na letnich igrzyskach w Tokio, bokser wagi półśredniej Marian Kasprzyk pokonał w finale pięściarza ze Związku Radzieckiego R. Tamulisa.
Mimo złamania kciuka w pierwszej rundzie, nasz zawodnik dzielnie dotrwał do końca pojedynku, zwyciężając rywala na punkty. W 1972 roku w Monachium, bokser Jan Szczepański pokonał w finale igrzysk Wegra Laszlo Orbana 5:0. Potem przyznał się że trzech pierwszych eliminacyjnych walkach turnieju, zmagał się z bolesnym czyrakiem na grzbiecie prawej dłoni. Tak więc są to przykłady niesamowitej determinacji, która w połączeniu z adrenaliną, powoduje że można przeskakiwać przysłowiowe rzeki. Wierzymy mocno w Justynę, będzie dobrze!!!
Tekst: Rafał Kubowicz