Między gminami powiatu limanowskiego są duże rozpiętości w wydatkach na administrację. Najmniej, bo zaledwie 125 zł w przeliczeniu na jednego mieszkańca, wydał w 2013 roku Urząd Gminy Limanowa. Najwięcej urzędnicy kosztują samorząd miasta Mszana Dolna – 269 zł.
Niskimi wydatkami na administrację mogą pochwalić się również Urząd Gminy Łukowica (128 zł na mieszkańca) i Urząd Gminy Tymbark (162 zł). Wydatki ponad 200 zł, oprócz wspomnianego Urzędu Miasta w Mszanej Dolnej, są w Urzędzie Gminy Laskowa (261 zł), Urzędzie Gminy Jodłownik (221 zł) i Urzędzie Gminy Niedźwiedź (206 zł).
Jak powstał ranking Zestawienia przygotowaliśmy w oparciu o dane z każdego z urzędu, występując z wnioskiem o ich udostępnienie. W Biuletynie Informacji Publicznej nie zostały bowiem jeszcze opublikowane sprawozdania z wykonań budżetów za 2013 rok. Koszty administracji obejmują przede wszystkim wynagrodzenia brutto urzędników i składki od nich naliczane. Dane te podzieliliśmy przez liczbę mieszkańców danej gminy. Jako źródło posłużyły informacje Głównego Urzędu Statystycznego z 2013 r. W ten sposób gmina Limanowa, która wydała jako jedyna z powiatu limanowskiego w zeszłym roku ponad 3 mln zł, ma zarazem najmniejsze wydatki na jednego mieszkańca, ponieważ na jej terenie żyje najwięcej osób (ponad 24 tys.).
Recepta na tani urząd
– To mnie nie dziwi – skomentował nasze obliczenia Władysław Pazdan, wójt gminy Limanowa. – Od 10 lat, jak kieruję naszym urzędem gminy, nie zwiększyliśmy zatrudnienia choćby o jeden etat, pomimo dodatkowych zadań. Zdarzają się dni, że otrzymuję po kilka podań o przyjęcie do pracy. Głównie są to młodzi ludzie po studiach, a mnie serce ściska, że nie mogę nic zaoferować.
Urząd Gminy Limanowa zatrudnia najwięcej pracowników spośród samorządów gminnych powiatu limanowskiego, ale ich średnie wynagrodzenie należy do jednych z najniższych.
– Proszę nie publikować tych danych, bo pracownicy mnie zjedzą, że są wśród najmniej zarabiających w powiecie – dodaje z uśmiechem Władysław Pazdan.
Przyznaje, że pracownicy Urzędu Gminy Limanowa średnio co dwa lata otrzymują podwyżkę. W zależności od stanowiska od 200 do 300 zł brutto. Jak podkreśla, ewentualne nagrody przyznaje tylko za wybitne osiągnięcia.
Droższy, ale lepszy urząd?
Na drugim biegunie naszego zestawienia widnieje Urząd Miasta Mszana Dolna.
– Przerostu administracji u nas nie dostrzegam, zauważalne są natomiast inne, dobre tendencje- zastrzega burmistrz Tadeusz Filipiak. – Za lata 2007-2012 w rankingu małopolskich miast, a jest ich 63, Mszana Dolna zajęła szóste miejsce wśród najskuteczniej pozyskujących unijne fundusze w przeliczeniu na mieszkańca (1360,27 zł). Te wyniki nie przychodzą same. Stoi za nimi zgrany zespół ludzi, do których mam zaufanie. Nie pamiętam skargi na jakość obsługi petenta.
Podczas sprawdzania kosztów zatrudnienia w urzędach pojawiają się pytania o łączenie struktur samorządowych, zwłaszcza gdy obok siebie funkcjonują gmina miejska i wiejska o tych samych nazwach. W powiecie mamy dwa takie przypadki. Wójt gminy Mszana Dolna Bolesław Żaba przyznaje, że jest przeciwnikiem ewentualnego połączenia jego gminy z miastem Mszana Dolna, choć mogłoby to obniżyć koszty administracji.
– Chyba że ustawowo będzie narzucone takie rozwiązanie- mówi Bolesław Żaba. – Zupełnie inna jest struktura wydatków w gminie miejskiej, a inna w wiejskiej.
O ewentualnym połączeniu obu samorządów musieliby zdecydować w referendum mieszkańcy. Burmistrz Mszany Dolnej przekonuje, że większy może więcej.
– Bogatszy budżet pozwala na pozyskanie większych środków zewnętrznych. To niezaprzeczalne plusy dużej gminy. Wątpię jednak, aby w przewidywalnej przyszłości doszło do zjednoczenia – przyznaje Tadeusz Filipiak. – W samorządach, jak w życiu, o rozwód zawsze łatwiej.
O połączeniu z miastem nie chce też słyszeć wójt gminy Limanowa.
– Jestem temu przeciwny w trosce o dobro mieszkańców naszej gminy. Byłoby to niekorzystne dla sołectw. Ludzie pamiętają, jak bardzo się poprawiło, gdy rozstaliśmy się z miastem. Wcześniej trzy czwarte pieniędzy szło na inwestycje miejskie, a jedna czwarta na resztę gminy, przy odwrotnej proporcji liczby mieszkańców – mówi Władysław Pazdan.
Zaznacza jednak, że z punktu widzenia oszczędności mogłoby to przynieść efekty.
– Wtedy na pewno na miasto i gminę wystarczyłby jeden kierownik Urzędu Stanu Cywilnego, jedna opieka społeczna, czy wydział promocji – dodaje Pazdan.
Więcej w Gazecie Krakowskiej: http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3501639,ile-nas-kosztuja-samorzadowi-urzednicy-na-limanowszczyznie,1,2,id,t,sm,sg.html#galeria-material
fot./żródło Gazeta Krakowska