Tadeusz Lis nie jest już prezesem LKS Zenitu Kasinka Mała. Trzy tygodnie temu złożył rezygnację na spotkaniu władz klubu z radnymi i wójtem Mszany Dolnej. – Złożyłem rezygnację. Skoro nie ma zainteresowania jego działalnością, to nie będę się kopał z koniem – mówi były prezes klubu z Kasinki Małej.
Józef Budacz: Nie jest już pan prezesem klubu, który w tym roku będzie obchodził 40 lat swojej działalności. Pan z klubem jest związany od 1986 roku. Nie jest przykro, że praca, która została włożona w jego funkcjonowanie poszła na marne?
Tadeusz Lis: Oczywiście, że jest mi przykro. Trzeba w końcu jednak sprawę postawić jasno. Trzy tygodnie temu mieliśmy zebranie działaczy i członków klubu. Zaproszenie było odczytane w kościele. Zaprosiłem na nie władze Limanowskiego Podokręgu jak również radnych i wójta. Odzew ze strony mieszkańców był niewielki. Na tym spotkaniu złożyłem rezygnację, uprzednio przedstawiając sprawozdanie z działalności zarządu.
JB: Wszystkich zdziwił zapewne fakt, że Pan złożył rezygnację. Tadeusz Lis? Nigdy z klubu nie zrezygnuje…
TL: Może zdziwił. Jednak wielu mieszkańców naszej wsi uważa, że prowadzenie klubu to jest mój prywatny folwark, z którego czerpię korzyści. Ktoś, kto pracuje społecznie w klubie wie, że tak nie jest. Pieniądze, które otrzymujemy z gminy nie wystarczają na bieżącą działalność. Poza tym podejście do składanych wniosków ze strony urzędników gminy jest roszczeniowe. Zamiast wyjaśnić i pomóc w jego wypełnieniu czy uzupełnieniu brakujących szczegółów, traktuje się nas niepoważnie. Tak jakby to tylko nam zależało na tym, żeby klub funkcjonował.
JB: Wam na pewno zależy, ale czy urzędnikom i wójtowi również?
TL: Wyrobiłem sobie zdanie na ten temat dawno, a po naszym zebraniu tym bardziej. Pan wójt zwrócił mi uwagę, że nie jest zadaniem własnym gminy dotować działalność klubów. To ja pytam, a dlaczego to robią inne samorządy i jakoś nie narzekają. To spotkałem się ze stwierdzeniem, że składając rezygnację „działam politycznie”. Czy działaniem politycznym jest praca w weekendy z 60-ciorgiem dzieci ze wsi, nie mając z tego nic. Nawet nikt nie powie – Dziękuję. Utrzymaniem obiektu też zajmujemy się społecznie. W ubiegłym roku na jesieni własne pieniądze wydałem na to, żeby trawa na zniszczonym obiekcie się zakorzeniła aby chłopcy mogli grać na wiosnę. To jest działanie polityczne? Utrzymanie jednego urzędnika przez rok w gminie kosztuje więcej niż tych czterech klubów piłkarskich. Więc niech mi nikt nie mówi o polityce. Przez tyle lat to robiłem, bo to moja pasja i hobby. Teraz czas najwyższy w weekend wybrać się z rodziną gdzieś na urlop, bo do tej pory kosztem klubu życie rodzinne było na drugim miejscu.
JB: Pieniądze Pan odzyskał?
TL: Tak. W tym roku, w styczniu.
JB: To niepotrzebnie Pan siał tą trawę.
TL: Myślałem, że warto to robić dla tego społeczeństwa. Ale jednak nie.
JB: Wniosek na dotację na działalność klubu na ten rok do gminy Pan złożył?
TL: Ja nic nie będę składał. Proszono mnie oczywiście, że warto byłoby złożyć jeszcze wniosek, bo klub dokończyłby sezon. Na szczęście tego nie zrobiłem. Dobrze również, że w listopadzie skończyła nam się umowa dotycząca utrzymania obiektu. Teraz niech się tym zajmie gmina. Proszę sobie wyobrazić, że od naszego spotkania klubowego minęły trzy tygodnie, a do mnie w tej sprawie nikt nie zadzwonił. A pomagać mieli strsznie i ochoczo wszyscy. Z Panem wójtem Żabą na czele.
JB: Klub przystąpi do rozgrywek?
TL: Proszę mnie o to nie pytać. Nie wiem. Nie jestem już prezesem. Na dzień dzisiejszy klubu sportowego Zenit Kasinka Mała nie ma.
JB: Co na to władze związku.
TL: Władzom związku chyba nie zależy na naszej działalności. Im zależy na tym abyśmy sobie jakoś radzili. Obecny na naszym spotkaniu (trzy tygodnie temu -przyp.red) Pan Stanisław Strug odwoływał mnie od tej myśli. Ja jednak kategorycznie powiedziałem swoje. Z kolei Pan Kurek stwierdził, że pewnie czeka nas podobny los jak sąsiada zza miedzy, czyli Śnieżnicy. I pewnie tak będzie. Może kiedy trawa na stadionie urośnie po pachy ludzie się zastanowią i stwierdzą, że szkoda tego klubu. Wtedy może być jednak za późno. Niech Ci młodzi zamiast biegać za piłką, staną pod budką z piwem. Niektórzy pewnie pomyślą i powiedzą, że na jedno wychodzi, bo to z jednego jak i drugiego pożytku nie ma. To ich opinia. Nie moja.
JB: Nikt nie chce przejąć stery w klubie?
TL: Nie wiem. Każdy się deklaruje, że może pomóc, ale nic poza tym. Jak można działać i to robić kiedy w jednym domu jest kosiarka, w drugim stroje. Żonę swoją angażuję do tego aby prowadziła dokumentację klubu. W Mszanie Górnej wybudowano obiekt dla klubu za 700 tyś. złotych. Klubu, który istnieje 10 lat, a nasz ma już 40. Nie mówię, że nie jest im potrzebny. Ale gdzie tu sens i logika. Teraz niech się radni wykażą, bo w swoich programach głośno mówili o pracy z młodzieżą. Zachęcam do pracy. Również ze strony szkoły nie ma zainteresowania. Na spotkaniu zabrakło dyrektorów szkół. Nie przyszła nasza Pani Filipiak radna powiatowa. Której ja w życiu na oczy nie widziałem. Nie mówiąc o tych, którzy prowadzą zajęcia na „Orliku”. W wakacje prosiłem Pana Kościelniaka o to aby się zainteresował chłopcami i zorganizował jakiś turniej. Pan Kościelniak w tym czasie był nad morzem, pobierając pieniądze za obecność na orliku. Publikował swoje zdjęcia na facebooku. Sprawę zgłosiłem do gminy. Była kontrola jeszcze kiedy z-cą był Pan Klimek. Ale na tym się skończyło.
JB: Może trzeba pójść z tym do prokuratury albo kontrola urzędu marszałkowskiego byłaby w tym wypadku najlepsza.
TL: Może. To już Pana działka. Jak Pan widzi tak funkcjonować się nie da. Skoro takie jest podejście do tej działalności i nie ma zainteresowania funkcjonowaniem klubu, to nie będę się kopał z koniem.