Justyna Kowalczyk nie ustaje w tropieniu paradoksów polskiego sportu, a w szczególności swojej ulubionej dyscypliny, czyli biegów narciarskich. Kolejny jej felieton na pewno wywoła burzę. Tym razem narciarka z Kasiny Wielkiej pokusiła się o opisanie kilku paradoksów, które rządzą biegami.
Dużo na ten temat napisałam i powiedziałam. Dziś dodam tylko, że wciąż uważam iż prezes związku ma w tej sprawie najwięcej do zrobienia. Mimo że to nie on formalnie ma składać projekt. A potem machać łopatą na budowie. Jednak to on powinien chcieć stworzyć zawodnikom jak najlepsze warunki do trenowania. To on powinien mobilizować działaczy regionalnych do znalezienia odpowiedniego miejsca i do przekonania władz lokalnych, że warto taką bazę zbudować.
Latem trasa nartorolkowa z odpowiednią konfiguracją. Zimą sztucznie naśnieżana trasa wyczynowa. Koniec i kropka. Nie ma sensu układanie żadnych programów rozwoju dyscypliny bez takiej bazy. Przynajmniej jednej. I w tym świetle zawodzenie o przyszłości nart biegowych w Polsce po Justynie Kowalczyk to hipokryzja.
więcej przeczytacie TUTAJ