Z zaciekawieniem i lubością przeczytał felieton autorstwa Ryszarda Niemca, redaktora seniora Gazety Krakowskiej opublikowany na łamach tejże gazety jak i Dziennika Polskiego. Oba wszak tytuły należą do jednego wydawcy – Polskapresse.
Prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej w miniony weekend był jednym z głównych aktorów spektaklu pt. „XVIII Plebiscytu na Najpopularniejszego Piłkarza i Trenera Piłki Nożnej Ziemi Limanowskiej 2015 roku”. Na spotkaniu i wręczeniu nagród nie byłem. Ale nie do tego chciałem się odnieść, ale do hymnu pochwalnego w iście felietonowym napisanego w kierunku tych, którzy to niby wielce pomagają piłce kopanej na limanowszczyźnie. Śmiało można mówić, że jest „ona kopana”, bo jej piłkarski wymiar śmiem twierdzić – skończył się wraz ze spadkiem Limanovii z II ligi. To właśnie występy w ligowej rywalizacji przyciągają młodych adeptów piłki nożnej, którzy widząc rodzimą drużynę grającą na zapleczu I ligi – widzą w tym szanse dla siebie. Dla tych młodych częśto przewracających się i dryblujących małych piłkarzy to marzenia. Nikoniecznie odrealnione.
Zastanawiam się czy pisząc ten tekst prezes MZPN pisał go jako obserwator wydarzeń i przemian zachodzących w ostatnich 30 latach w naszym piłkarskim światku – czy jako sternik związku. Jeżeli, to pierwsze, to do zawartych w tekście konkluzji nic nie mam. A jeżeli to drugie, to zastanawiam się czy szefowie małopolskich struktur piłkarskich są już kompletnie oderwani od rzeczywistości czy nadal zachowują się jak wizytatorzy, którzy od czasu do czasu przemierzają rubieże piłkarskiej Małopolski i tak naprawdę nie wiedzą jak sobie radzą i jak działają w przysłowiowym terenie kluby. Wiem, bo też w takim działałem i wiem czym to się je.
Wiedzą o tym panowie prezesi „zarządzający” albo inaczej władający piłkarskimi klubami. Ale tego publicznie nie powiedzą – jak jest. A jak jest? Jest źle i będzie coraz gorzej, jeżeli nie zmieni się podejścia wojewódzkich władz związku jak i samorządów. Choć Ci drudzy w niejednym aspekcie tego zagadnienia pomagają i starają się aby piłkarskie kluby jako tako funkcjonowały, choć to nie ich „zadanie własne” – jak to swego czasu usłyszałem od wójta, który piłki nie lubi. Interesuje go raczej siatkówka i rugby.
Ryszard Niemiec w swoim tekście przytacza kilka przykładów heroicznej postawy działaczy i samorządowców z limanowszczyzny, którzy są najlepszym przykładem oddania się sprawie piłkarskiej. Panie prezesie za „złotym” rogiem Limanovii nikt nie płacze, ale gdyby nie dwa sezony „trójkolorowych” w II lidze nie byłoby w stolicy powiatu takiego obiektu jaki dzisiaj jest. Bo i po co komu go było do tej pory remontować. A i szkolenie młodzieży nie poszłoby w tym kierunku jaki Pan opisuje w swoim tekście. Ludzie, którzy tym się parają często z własnej kieszeni wykładają na szkolenie dzieciaków pieniądze. Pomagają też rodzice. Związek pod opisanymi przez Pana sukcesami – może sie podpisać i chętnie się podpisuje, kiedy chociażby na horyzoncie pojawi się bramkarski talent „czystej wody”. Czy wypłynie? Nie wiadomo, bo rozwój takich talentów jest uwarunkowany wieloma czynnikami. Sam talent, to jak pokoazują przykłady wielu utalentowanych młodych i zdolnych piłkarzy – zbyt mało.
Gdy czytam o budowie boiska w Jaworznej, to odnoszę wrażenie jakbym czytał powieść Elizy Oreszkowej „Nad Niemenem”. Nikt nie okiełznał tej miejscowości jak dzikiej puszczy w stylu Jana i Cecylii. A budowa stadionu piłkarskiego, który budują władze samorządowe, a nie powiatowe wcale nie trwa „standardowo” dwa lata. Wspomina Pan o klubie z Olszówki. W jednym się można zgodzić. To najmłodszy klub ze wszystkich działających w powiecie limanowskim, ale gdyby nie „armia zaciężna” z niedalekiej Kasiny Wielkiej (gdzie klub rozpadł się 3 lata temu, bo nie było wsparcia samorządu gminy ), to ten klub miałby kłopot z zebraniem piłkarskiej „11”.
Tak więc nie jest tak różowo jakby się wydawało. Zapraszam na zaplecze klubów piłkarskich. Dowie się Pan, że praca społeczna działaczy w klubach jest całkowicie charytatywna. Kluby ledwo wiążą koniec z końcem. Nie ma na nic pieniędzy. Te które mają trzeba wydać na przejazdy, diety sędziowskie i opiekę nad boiskami. Powoli brakuje chętnych do gry, zwłaszcza w trampkarzach i juniorach. Gdyby Pan zapytał czy któryś z klubów ma z góry przygotowany i ustalony budżet na rundę rewanżową? Oczywiście, że nikt Panu nie odpowie przy świetle jupiterów, fleszy aparatów i kamer. Dlatego zachęcam do częstszych wizyt w nasz region. A nie tylko przy okazji jubileuszy czy plebiscytów. Proszę się zastanowić nad rolą związku, który Pan reprezentuje. Czy instytucja ta pomaga w jakiś sposób w funkcjonowaniu klubów? Jakoś do tej pory jej nie dostrzegłem. Panie Prezesie „z góry” niekoniecznie widać więcej.
Cały tekst prezesa MZPN Ryszarda Niemca możecie przeczytać TUTAJ