Mszana Dolna. Nowa świecka tradycja, czyli kilka słów o dyplomacji "po zagórzańsku"

Mszana Dolna. Nowa świecka tradycja, czyli kilka słów o dyplomacji "po zagórzańsku"

– Dziękuje poprzedniej radzie i poprzedniemu burmistrzowi, którzy przyczynili się do tego, że dzisiaj możemy się cieszyć z tej bardzo potrzebnej dla mieszkańców naszego miasta inwestycji – tak 15 lutego podczas otwarcia SUW w Mszanie Dolnej mówiła Agnieszka Modrzejewska – Potaczek.

Przewodnicząca Rady Miasta Mszana Dolna tych słów już kwartalniku „Pod Lubogoszczą” nie powieliła. Z lubością i zainteresowaniem sięgnąłem do przedświątecznego wydania pisma wydawanego przez mszański magistrat. Chciałem nie tylko zaspokoić swoją wrodzoną ciekawość, co też tam piszą i czym się chwalą władze miasta. Być może czegoś się więcej dowiem niż z urzędowej strony czy sesyjnych dysput.

Pochyliłem się nad artykułem pt. „Historyczna inwestycja dla mieszkańców Mszany Dolnej”. O dziwo nie znalazłem w nim słów, które podczas otwarcia Stacji Uzdatniania Wody wypowiedziała Agnieszka Modrzejewska – Potaczek. Będąc na otwarciu tej inwestycji zostałem pozytywnie zaskoczony, bo oto od niepamiętnych czasów samorządowcy poziomem swojego zachowania dostosowali się do świetnie i sprawnie zrealizowanej inwestycji. Zarówno Józef Kowalczyk jak i Agnieszka Modrzejewska – Potaczek podziękowali nie tylko sobie, ale i poprzednikom. Pomyślałem idzie nowe.

Zmieniłem zdanie po przeczytaniu wspomnianego artykułu. Bowiem okazało się, że do zrealizowanej za ponad 7 mln 200 tys. złotych ręki nie przyłożyli zarówno Tadeusz Filipiak, były włodarz Mszany Dolnej jak i ówczesna rada miasta. Zabrakło podobnych podziękowań tych właśnie z 15 lutego. Co więcej Przewodnicząca Rady Miasta co prawda w stonowany sposób, ale jednak wytyka niedociągnięcia poprzednikom przy planowaniu inwestycji. Czy słuszne? Może, to nowa świecka tradycja lub dyplomacja „po zagórzańsku”. Radziłbym nie iść tą drogą, bo jak pokazuje życie łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ. Moim zdaniem trzeba być konsekwentnym w tym co się mówi. Nawet wtedy kiedy jedno jest słowem ulotnym, a drugie pisanym. Ale może się czepiam…

Zachęcam do sięgnięcia po kwartalnik „Pod Lubogoszczą”.

Zobacz również