To była pierwsza w tej kadencji tak emocjonalna dyskusja podczas sesji Rady Miejskiej. W tle pojawiła się kwestia odbioru odpadów, ale ujawniły się nieporozumienia czy też niedomówienia na linii urzędnicy – radni. Dostało się również mieszkańcom, którzy bezpodstawnie krytykują radnych.
Podczas ostatniej sesji radni mieli wprowadzić poprawki do dwóch uchwał przyjętych w grudniu. Chodziło m.in. o kompostowniki, które nie mogą być zamknięte, jak zapisano w mszańskiej uchwale.
– Zmiana wynika ze zwrócenia nam uwagi przez Regionalną Izbę Obrachunkową w Krakowie – tłumaczyła burmistrz Anna Pękała.
Przewodniczący Rady, Janusz Matoga, przystąpił jednak do szerszego skomentowania tego tematu.
– Tu mamy kolejne dwie uchwały, chyba już 6. i 7. w tej kadencji, które są uchylane przez nadzór prawny. Z czego to wynika? Przecież mamy doświadczonych pracowników w urzędzie, którzy są przypisani do odpowiednich spraw i zajmują się odpowiednimi tematami. Przygotowują oni uchwały, które później, zgodnie z procedurą, są przeglądane przez panią burmistrz, przez pana sekretarza, przez prawnika, przez kierownika jednostki. Mamy zresztą podpisy tych osób. Podejmujemy te uchwały na sesji, mając nadzieję, że są one korzystne dla nas wszystkich, dla mieszkańców, dla naszego miasta, po czym okazuje się po raz kolejny, że są to uchwały niezgodne z prawem. Są więc uchylane przez nadzór prawny i później trzeba to poprawiać. Mieszkańcy nas pytają, dlaczego takie dziwne rzeczy uchwalamy, czemu to ma służyć itd. Teraz się pisma posypały do Biura Rady w związku z uchwałą o nieruchomościach mieszanych. Owszem, my dyskutujemy na komisjach i my to uchwalamy. Zgadza się. Mamy jednak prośbę, żeby te uchwały były przygotowywane jak najlepiej, z jak największą dbałością, żeby nadzór wojewody niczego nie kwestionował. Jest dziwny wysyp bubli, że tak powiem. Urzędnikom nie będzie miło tego słyszeć, ale taka jest prawda – mówił Janusz Matoga.
Sytuację próbowała wyjaśnić Anna Pękała.
– Jeżeli chodzi o uchwały, czasami te zapisy nie są niezgodne z prawem, one po prostu są inaczej interpretowane przez naszych prawników, a trochę inaczej przez prawników Urzędu Wojewódzkiego czy Regionalnej Izby Obrachunkowej. Moglibyśmy tutaj wchodzić w spory, ale te spory mogłyby nas troszeczkę kosztować. Czasami dla spokoju przyjmujemy tę interpretację, którą przysyła nam Urząd Wojewódzki czy Regionalna Izba Obrachunkowa – odpowiadała burmistrz miasta.
– Czy jest jakaś przeszkoda, żeby nasi prawnicy z prawnikami Urzędu Wojewódzkiego ustalili, co jest możliwe, a co nie jest możliwe, żeby interpretacja była zgodna? – pytał retorycznie radny Ryszard Sitkowski.
Janusz Matoga zauważył, że radni nie otrzymują pełnej informacji od autorów projektów uchwał. Tak było w przypadku uchwały o włączeniu nieruchomości mieszanych do miejskiego systemu gospodarowania odpadami.
– Zgadzam się z tym, żeby wciągnąć do systemu przedsiębiorców, ale zasady, które nam przedstawiono na komisji mówiły, że tak musi być, natomiast, jak się później okazało, wcale nie musi, a tylko może. A co do tego, że są inne interpretacje, mamy dwóch prawników. Jeden, zgodnie z pani wnioskiem pracuje na pełnym etacie. Myślę, że mają wystarczającą ilość czasu. Być może dobrze wejść w jakiś spór odnośnie jednej uchwały. Jeżeli będziemy spolegliwi w każdej kwestii, to oni za chwilę będą uchylać wszystkie uchwały. Może czasem warto bronić swojego stanowiska i podjąć polemikę z nadzorem prawnym, po to, żeby udowodnić, że jednak my mamy rację. Za chwilę co sesję będziemy zajmować się poprawkami podjętych poprzednio uchwał. To jest nam niepotrzebne, a do tego narażamy się na śmieszność, a przecież przychodzimy tutaj, żeby dobre rzeczy robić – stwierdził przewodniczący Rady Miejskiej.
Głos w dyskusji zabrała również radna Agnieszka Sasal, próbując dociec, skąd wzięły się kontrowersje.
– Jeżeli już jesteśmy przy temacie śmieci i nieruchomości mieszanych, mam pytanie, skąd tyle kontrowersji od tych przedsiębiorców, którzy są wciągnięci w nasz system? Gdyby mieli osobną umowę tak, jak dotychczas, to nie obowiązywałyby ich te zapisy, które myśmy uchwalili? Czy myśmy uchwalili coś więcej niż by ich obowiązywało, gdyby mieli podpisaną osobną umowę z inną firmą? Uważam, że nie. Albo, tak jak pan przewodniczący mówi, że dostaliśmy projekt uchwały, że tak ma być. Długa była tutaj dyskusja. My nie znamy ustawy o utrzymanie czystości w gminie, a są od tego inspektorzy w Urzędzie Miasta. Teraz będę wnioskować, żeby została przyniesiona ustawa i będziemy czytać ustawy. Chyba jest taka potrzeba – mówiła radna.
– W interpretacji ustaw przez nas widzę wielkie ryzyko, skoro nawet sami prawnicy interpretują je różnie – skomentował radny Radosław Rusnarczyk.
Sprawa odbioru śmieci od przedsiębiorców jest jednak bardziej skomplikowana. Michał Liszka zwrócił uwagę, że błąd tkwi w ustawie, która narzuca dwie różne ceny za tę samą ilość odpadów, w zależności od tego, czy są oddawane w workach, czy w kontenerach. Nawet telefon do ministerstwa nie przyniósł wyjaśnienia tych wątpliwości. Natomiast miasto nie może nakazać gromadzenia odpadów tylko i wyłącznie w workach. Przedsiębiorcy muszą mieć wybór.
Mieszkańcy przyjmują, że taki niejasny system jest pomysłem radnych.
– Przedsiębiorcy pytają, dlaczego muszą dwa razy płacić za śmieci. Kiedy pytałem tutaj w urzędzie, usłyszałem, że to wymyślili radni – powiedział radny Jan Szynalik.
Kto zatem w oczach opinii publicznej ponosi odpowiedzialność za niedoprecyzowane uchwały?
– Do tego chciałem zmierzać, żeby skończyć z taką narracją, że jeżeli coś jest nie tak, to radni uchwalili – zaapelował przewodniczący Matoga.
– Ja tego nie mówię – odpowiedziała burmistrz Anna Pękała.
– Ale pani urzędnicy – odparł zdecydowanie Janusz Matoga.
Radna Agnieszka Sasal dążyła do wyjaśnienia, jak przedsiębiorcy mieszkający w nieruchomościach mieszanych do tej pory płacili za wywóz odpadów, skoro włączenie ich do systemu budzi taki sprzeciw. Swoje stanowisko w tej sprawie oraz kilku innych przedstawił Radosław Rusnarczyk.
– Często było w taki sposób, że z miejsc, w których była prowadzona działalność gospodarcza, śmieci były zawożone do domu i tam pakowane jako odpady komunalne. Jeżeli będziemy wszędzie stawiać stójkowego, to do niczego nie dojdziemy. Po ścieżce rowerowej jeżdżą quady i motocrossy. Wszyscy wszystko, za przeproszeniem, mają gdzieś. Trzeba zacząć zmieniać świat od siebie, zachowywać się uczciwie i mieć na uwadze, że radni to nie są wszechmocarze i muszą wypełniać warunki niejasno napisanej, kuriozalnej wręcz ustawy w kraju, w którym nie działa żaden skonsolidowany system odbioru i segregacji oraz odzysku odpadów. Nikt tego nie powiedział głośno na tej sali. Ja staram się to powtarzać, natomiast moja możliwość oddziaływania jest „moja”. Jeżeli będę nawet głośno krzyczał, to zawsze znajdzie się ktoś, kto mnie zakrzyczy, bo my jesteśmy nierobami i jesteśmy bezradni. Ostracyzm, jaki napotykam, i to mówię zupełnie bez wzruszeń, bo ścieka to po mnie w tej chwili, jak po psie. Ostracyzm, którym jest krytyka niepoparta żadną wiedzą, niepoparta również żadną wiedzą na temat, czym się zajmuję i co robię. Nie ma takiego człowieka, który będzie się podobał wszystkim, natomiast wiele osób, które nas tak bardzo krytykują, widzi w nas własne wady, tylko nie potrafi tego zrozumieć. Uczę się tego, że odpowiadam za to, jaki ja jestem. Nie odpowiadam za to, jacy są inni i staram się koncentrować na tym, co ja mogę w sobie zmienić, żeby mi się lepiej żyło. Natomiast ostracyzmowi chamskiemu i krytyce bezpodstawnej, umniejszaniu tego, co robię, mówię kategoryczne „nie”. Nie robi to na mnie wrażenia. Pracuję w Radzie Miejskiej najlepiej, jak to potrafię i tego wszystkim państwu życzę – mówił radny.
Emocje starał się złagodzić Stanisław Antosz.
– W kwestii przedsiębiorców nie ma złotego środka. Od czegoś musieliśmy zacząć. Niektóre sytuacje są krzywdzące, np. dla firmy jednoosobowej, ale to jest zapisane w regulaminie czystości miasta. Wprowadźmy to, a regulamin możemy w każdej chwili zmienić. Ustawa podobno pozwala. Tak jak przewodniczący powiedział, troszkę byliśmy wprowadzani w błąd na komisji. Regulamin jest do zmienienia – argumentował przewodniczący Komisji Gospodarki i Rozwoju.
W dalszej części dyskusji przewodniczący Janusz Matoga dopytywał o kwestie związane z przetargiem na zagospodarowanie odpadów. Po dwóch unieważnionych w poprzednim roku przetargach, otwarcie ofert w kolejnym zaplanowano dopiero na 14 lutego.
– Nie rozumiem, dlaczego tak późno, nie rozumiem opieszałości i jakiejś beztroski w podchodzeniu do tej sprawy. Najbardziej teraz bulwersuje opinię publiczną wysoka stawka za śmieci, a po analizach danych dostarczonych przez pana dyrektora wynika, że my po przetargu nie utrzymamy 25 zł. Nie ma to uzasadnienia, że odbiegamy stawkami o 50% od innych gmin w rejonie. Jeżeli jesteśmy na poziomie innych, to w porządku. Wszędzie jest drożej. Ale jeżeli u innych zdrożało o 50% czy 100%, to dlaczego u nas o 200%? W tej chwili znów jest taka sytuacja, że w tym miesiącu jesteśmy bez przetargu, na aneksie. Luty też będzie na aneksie. Nie wiadomo, co będzie w marcu i nie wiadomo, jaka będzie cena za śmieci. Oby była jak najniższa – podsumował Janusz Matoga.
Problem stanowi nie tylko wyłonienie firmy i uzyskanie niższej ceny za zagospodarowanie odpadów, ale też wywiązywanie się mieszkańców z należności z tego tytułu. Jak wynika z kontroli przeprowadzonej przez Komisję Rewizyjną, ściągalność podatków sięga 99%, ale już pobór opłat za śmieci napotyka na opór, chociaż odbierane są wszystkie śmieci, także od dłużników. Bogdan Surówka, przewodniczący Komisji Rewizyjnej, podał, że zaległości na koniec 2019 r. wyniosły 81 211 zł. Sprawa ma być wyjaśniana.