Kryzys oczami lokalnych przedsiębiorców. Problemy, z którymi teraz się zmagają, zaważą na przyszłości ich firm i pracowników

Kryzys oczami lokalnych przedsiębiorców. Problemy, z którymi teraz się zmagają, zaważą na przyszłości ich firm i pracowników

Ekonomiści twierdzą, że gospodarkę czeka głęboka recesja. Rząd przygotował Tarczę Antykryzysową, ale czy to wystarczy, by uratować przedsiębiorców i miejsca pracy? W większości lokalnych samorządów brakuje inicjatyw. Sprawdziliśmy, jak radzą sobie lokalni przedsiębiorcy. Z jakimi problemami się zmagają i jakie przewidują konsekwencje dla swoich firm i pracowników.

Koronawirus uderzył przede wszystkim w turystykę i gastronomię oraz branże z nimi powiązane. W trudnej sytuacji są również firmy oferujące usługi kosmetyczne i fryzjerskie. Spadła sprzedaż odzieży, mebli i innych produktów, które nie należą do artykułów pierwszej potrzeby. Nie mogą funkcjonować szkoły, żłobki i przedszkola, w tym niepubliczne.

Niezbędną i podstawową formą pomocy jest czasowe zwolnienie z opłat, składek i podatków.

Głównym motorem gospodarki są małe i średnie firmy. W tej chwili większość z nich po prostu nie może pracować. Dochody zerowe, jednak wydatki pozostają. Pozostają też pracownicy i ich rodziny,  które również trwają teraz w niepewności. Nikt też nie wie, kiedy koronawirus ustąpi i kiedy będziemy mogli wrócić do pracy. Uważam, że bez solidnego wsparcia rządowego będziemy mogli się spodziewać upadku wielu firm i olbrzymiego bezrobocia. Wsparcie musi być kompleksowe i dla wszystkich firm i pracowników. Nasz rynek to naczynia połączone, gdzie wiele małych firm zależy od większych. I odwrotnie. Duże firmy polegają na mniejszych podmiotach. To ważne, by wszyscy otrzymali wsparcie w postaci całkowitego zwolnienia z ZUS przynajmniej na 3 miesiące, 80-procentowych dopłat do wynagrodzenia dla pracowników. Wstrzymanie opłat leasingowych i kredytów również na trzy miesiące z możliwością przedłużenia o kolejne trzy. Zwolnienie z podatków na ten sam okres. W przeciwnym razie nasze firmy nie wytrzymają przestoju. Bedą musiały zwalniać pracowników. Za tym idą mniejsze wpływy do budżetu państwa. Gospodarka wpadnie w potężną recesję, z której przy zachodniej konkurencji będzie nam bardzo ciężko wyjść  – mówi Michał Liszka, właściciel szkoły rysunku i malarstwa oraz galerii sztuki Liszka Art Gallery.

Tarcza Antykryzysowa nie gwarantuje pomocy wszystkim przedsiębiorcom. W trudnej sytuacji są firmy zatrudniające od 10 do 49 osób.

1 marca minęły 2 lata odkąd przejęłam przedszkole i 2 małe żłobki na terenie miasta. Były to dla mnie 2 lata ciężkiej pracy, która w końcu zaczęła przynosić satysfakcję, bo nie można takich placówek postrzegać jako bardzo dochodowych interesów, szczególnie w małych miejscowościach. Małymi krokami odbudowałam zaufanie rodziców, pracowników, z radością przychodziłam do pracy. Z dnia na dzień przybywały nowe dzieci. Nie przypuszczałam, że pandemia dotknie nas w taki sposób. Z dnia na dzień zostaliśmy „odgórnie” zmuszeni do zamknięcia. Wiadomo, że zdrowie i życie naszych podopiecznych, jak i nasze jest dla nas najważniejsze, ale takiego biegu wydarzeń nikt się nie spodziewał. Zatrudniam na umowę o pracę 14 pracowników (8 w przedszkolu i 6 w żłobku). Niestety nie jestem ani mikroprzedsiębiorcą, ani dużym przedsiębiorcą. Rząd całkowicie o nas zapomniał. Nie ma dla nas żadnych propozycji w Tarczy Antykryzysowej. Odroczenie składek ZUS na 3 miesiące nie jest żadnym rozwiązaniem. Teraz z miesiąca na miesiąc ciężko opłacić składki ZUS i podatek, tym bardziej wiem, że nie będę wstanie w późniejszym czasie  zapłacić składki podwójnie. Przedszkola nawet te niepubliczne są w o tyle lepszej sytuacji, że co miesiąc dostają dotację z Urzędu Miasta, w przeciwieństwie do  żłobków, które w Mszanie Dolnej nie dostają nic. Wszystkie pensje, opłaty pokrywane są z wpłat rodziców. Jeśli rodzice zaczną wypowiadać umowy lub przestaną płacić, będę musiała zwolnić dziewczyny, w pierwszej kolejności te, które pracują w żłobkach. Może się też okazać, że po ustaniu pandemii dzieci nie będą miały gdzie wrócić. Wiem, że rodzice również znaleźli się w trudnej sytuacji, tylko część może pracować zdalnie, niektórzy przebywają na zasiłku z ZUS, to tylko 80% pensji. Są też tacy, którzy utracili dochód. Biorąc pod uwagę sytuację, w której się znaleźli, obniżyłam koszt czesnego o 20% i oczywiście  koszt za niewykorzystane wyżywienie w marcu. Prosiłam też o kontakt tych, którzy są w naprawdę ciężkiej sytuacji, zawsze jestem otwarta na propozycje rodziców oraz wypracowanie wspólnego stanowiska, nie tylko w sprawach finansowych. Rodzice w większości pozytywnie zareagowali na propozycję, ale są też osoby, które zrezygnowały. Jestem tylko człowiekiem. Uważam, że trzeba wypracować jakąś wspólną nić porozumienia, żebyśmy kiedy się to wszystko skończy, mogli sobie po ludzku spojrzeć w oczy – podkreśla Anna Głowa, właścicielka Przedszkola i Żłobka „Artystyczny Zakątek” oraz Żłobka „Tuptusiowy Świat”.

Oprócz składek i podatków wielu przedsiębiorców wynajmuje lokale, które trzeba opłacać.

– Zamknęłam sklep, ponieważ klientów w ogóle nie było, kiedy ogłoszono pandemię. Odzież w tej chwili nie jest produktem pierwszej potrzeby. Cały czas liczę na państwo, że umorzy płacenie składki ZUS chociaż na 3 miesiące, bo odroczenie mi nic nie daje, jeśli za 3 miesiące mam płacić składkę 3 razy większą. W ostateczności będę musiała wyłożyć pieniądze z moich oszczędności. Do tego dochodzą opłaty za czynsz wynajmu lokalu. W najgorszym wypadku będę musiała zlikwidować sklep, choć nie chciałabym tego robić, bo działalność prowadzę dopiero od niecałych 4 miesięcy – podsumowuje sytuację Elżbieta Gruszkowska, właścicielka butiku BRAND STORE.

Większość gabinetów kosmetycznych i salonów fryzjerskich przestała funkcjonować już w połowie marca.

Mając na uwadze bezpieczeństwo moich klientów, swoje oraz naszych rodzin, już 14 marca postanowiłam  zamknąć gabinet kosmetyczny aż do odwołania. Teraz branża beauty została objęta odgórnym zakazem wykonywania usług, ale myślę, że na ten zakaz trzeba było zbyt długo czekać. Pocieszającym jest fakt, że osoby pracujące w moim zawodzie na drodze zdobywania wykształcenia kosmetycznego, w jakimś zakresie zdobyły wiedzę na temat epidemiologii i mają świadomość tego, czym może skutkować ich działalność w czasie już nie tyle epidemii, co pandemii. Jak pokazują badania przeprowadzone przez Akademię Sztuk Piękności, aż 94,1% przedsiębiorców branży beauty w Polsce, zdecydowało o zamknięciu swoich salonów już dwa tygodnie temu. Cieszy mnie również solidarna postawa gabinetów i salonów działających na terenie miasta Mszana Dolna, dla których profilaktyka i bezpieczeństwo okazały się priorytetem. Uważam, że tylko dzięki takim zaostrzeniom przepisów i maksymalnym ograniczeniem kontaktów między sobą, jesteśmy w stanie ocalić życie tysiącom Polaków i nie powtórzyć włoskiego scenariusza. Nie jest też tak, że pozostawiamy naszych klientów samych sobie, zawsze służymy im radą, łącząc się z nimi za pośrednictwem Internetu, czy podczas rozmów telefonicznych, do czego serdecznie zachęcam. W branży zauważalne jest zaniepokojenie o utratę stabilności finansowej i to zaniepokojenie trzeba uznać za zasadne. Niektórym gabinetom udaje się obniżyć czynsz, inne nie muszą płacić mediów, ale jest mnóstwo innych zobowiązań, na które w najbliższym czasie może nie starczyć środków. Utrzymanie pracowników generuje bardzo wysokie koszty, niektórzy właściciele gabinetów mówią wprost o wycofaniu się z prowadzenia działalności. Dla większości osób pracujących w branży beauty, brak pracy oznacza brak środków do życia, dlatego uważam, że bez pomocy rządu ta branża nie jest w stanie przetrwać tego kryzysu – mówi Paulina Kaletka, właścicielka Studia Kosmetyki i Kreowania Wizerunku.

Kryzys może zniweczyć zrealizowane już inwestycje. Przychodów nie będzie, a kredyty zostaną.

Moja firma działa w branży gastronomicznej. Od 3 lat walczy o przetrwanie na rynku. Głównym źródłem dochodu były usługi cateringowe m.in. dla żłobków i przedszkoli. 8 marca, tuż przed epidemią została otwarta restauracja „Magnolia”. Inwestycje tj. gruntowny remont lokalu, wyposażenie kuchni w nowoczesne urządzenia, wiązały się z   wysokimi nakładami finansowymi. Od 16 marca straciłem możliwość uzyskiwania dochodów, ponieważ zamknięto żłobki i przedszkola. Usługa „na wynos” miała małe zainteresowanie, a generowała duże koszty utrzymania pracowników. Dzisiaj walczę o przetrwanie, ale nie jestem w stanie utrzymać pracowników. Dodatkową stratą są zakupione półprodukty, które uległy zepsuciu w związku z przedłużającym się zamknięciem kuchni. Pozostają również stałe koszty, które mimo zamknięcia, trzeba ponosić m.in. raty kredytu, leasingu, czynsz, energia elektryczna oraz składki ZUS, a pomoc państwa wcale nie jest taka łatwa i prosta w uzyskaniu, jak to słyszymy w telewizji. Dzisiaj pomoc i zrozumienie uzyskałem tylko od właściciela lokalu. Restauracja „Magnolia” po trwającym 4 miesiące remoncie zyskała nowe oblicze i miała dać miejsce pracy dla kilku osób, co w naszych mszańskich realiach jest ważne. Dzisiaj przyszłość jest bardzo niepewna – mówi Michał Flig, kierujący własną Firmą Handlowo – Usługową.

Z problemami borykają się pensjonaty, hotele, ośrodki wypoczynkowe.

Baza Szkoleniowo-Wypoczynkowa „Lubogoszcz” w Kasince Małej podlega resortowi edukacji, a więc obowiązują w niej te same zasady, co w szkołach. Odwołaliśmy wszystkie grupy. Obecnie pracownicy dyżurują pojedynczo, aby czuwać nad ośrodkiem. Sytuacja jest trudna. Martwimy się, ale możemy mieć tylko nadzieję, że niebawem wrócimy do normalnej pracy – podsumowuje Maria Grzęda, kierowniczka bazy.

fot. Liszka Art. Gallery, Przedszkole i Żłobek „Artystyczny Zakątek”, Żłobek „Tuptusiowy Świat”, Butik Brand Store, Studio Kosmetyki i Kreowania Wizerunku, restauracja „Magnolia”, Baza Szkoleniowo-Wypoczynkowa „Lubogoszcz”

 

Zobacz również