Termin wykonania prac na stadionie w Mszanie Dolnej został przesunięty na koniec lipca – poinformowała w sprawozdaniu podczas ostatniej sesji Anna Pękała. Jako przyczynę burmistrz miasta podała stan epidemii. To wyjaśnienie nie wystarczyło jednak Janowi Szynalikowi, który dopytywał, dlaczego na stadionie nie widać pracowników, a roboty przebiegają powoli. -Czwartek, piątek w ogóle ich tam nie było. Nie tylko ja sam widzę, ale dzwonią do mnie zainteresowani stadionem – mówił radny. – Panie Janie, ich tam nie ma, bo oni w tej chwili nie mają, co robić – stwierdził Radosław Rusnarczyk.
Burmistrz Anna Pękała, sekretarz miasta Antoni Róg oraz radny Radosław Rusnarczyk zaprotestowali przeciwko sugestii, że prace przebiegają w niewłaściwy sposób. Do tej pory jednak nie było żadnej informacji o problemach, które pojawiły się w trakcie wykonywania modernizacji stadionu. Mieszkańców rzeczywiście może dziwić pewien zastój na stadionie, gdy prace w Miejskiej Bibliotece idą znacznie szybciej, na co wskazywał Jan Szynalik.
– Jeżeli chodzi o prace na stadionie, to nie jest tak, że robota idzie pomału. Idzie zgodnie z harmonogramem, natomiast natrafiliśmy tam na dwie rzeczy – kanalizację sanitarną deszczową, którą musiał przeprojektować projektant. Nie było tego w projekcie, który był złożony wcześniej i po prostu jak zaczęły się tam prace, okazało się, że tam są błędy czy też niedociągnięcia. Trzeba było zlecić najpierw przeprojektowanie, a potem dopiero można coś robić. Wykonawca nie wykonuje tego, co nie jest w projekcie. W tej chwili, z tego co wiem, przenieśli się na górną płytę, gdzie będzie wykonywane boisko wielofunkcyjne. Na etapie rozczytywania projektu tego nie wiedział wykonawca. Kiedy zaczął to robić, to się okazało, że coś jest, co trzeba poprawić – mówiła burmistrz Pękała.
Sekretarz miasta Antoni Róg zapewnił, że codziennie jest na stadionie i nadzoruje wszystkie prace.
– Nie ma dokumentacji. Instalacje elektryczne, teletechniczne zostały wykonane wszystkie, natomiast pojawił się problem, o którym nas nie poinformowano i nie ma tego na mapie, tj. drenaż płyty boiska. Mur oporowy stanął zgodnie z projektem, ale pod tym murem jest drenaż, który uległ zniszczeniu. Dodatkowo 26 tys. na odtworzenie drenażu. Nikt nie powiedział, pewnie nikt nie pamiętał, że tam jest. Wtedy się okazało, że pozwolenie wodnoprawne jest na inną powierzchnię. Pani burmistrz zleciła nową decyzję na zrzut wody opadowej. To też musiało trwać, bo RZGW musi wydać ostateczną decyzję. Skończyło się to tak, że projektant uzgodnił zrzut wody opadowej, co powoduje, że będziemy się przepychać do studzienki przy potoku, bo tam nam wskazali. A nie w środku tak, jak było planowane. To nie jest tak, ze my nic nie robimy, a oni w tej chwili muszą wstrzymać roboty do czasu, kiedy projektant nie uzgodni nowych rozwiązań. Do tego dochodzi jeszcze problem, którym nie będę wszystkich zanudzał, ale powiem tak: stadion lekkoatletyczny jest lekko nietypowy. Normalny stadion ma promień łuku 36,5 m. Nasz ma 25. Żeby z kolei boisko było pełnowymiarowe i nie burzyć trybun, to wszystko powoduje, ze najprawdopodobniej część korytek musi zostać rozebrana, żeby wpisać się w tę normę. Proszę mi nie mówić, że oni wolno robią, bo oni już tak naprawdę powinni te roboty wstrzymać. Teraz się okazuje, że roboty dalej poszły, a nie wykonaliśmy przepychu. Niestety trzeba to będzie przynajmniej częściowo demontować. Jest to na bieżąco kontrolowane. Ja jestem tam codziennie i znam wszystkie problemy, które są – wyjaśniał Antoni Róg.