– Na jakiej podstawie bierze pani pieniądze za delegację na wyjazdy, które odbywają się na terenie powiatu. Przecież pełni pani rolę służebną – pytali Ewę Filipiak, przewodniczącą Rady Powiatu Limanowskiego radni z opozycji.
W miniony piątek odbyła się sesja Rady Powiatu Limanowskiego. To kolejne spotkanie, które zakończyło się „próbą sił”, bo radni, będący w opozycji mówili o swoich wątpliwościach, co do sposobu i jakości sprawowania władzy przez Prawo i Sprawiedliwość.
Delegacje i ich koszty. Kto za to zapłaci?
O cele delegacji służbowych i związanych z nimi kosztów, najpierw Ewę Filipiak dopytywał Bogumił Grzyb z klubu „Działajmy Wspólnie”. Zanim odczytał swoje oświadczenie poinformował radnych, o tym, że jego koledzy z ugrupowania złożyli do Komisji Rewizyjnej wniosek o przeprowadzenie kontroli zasadności delegacji odbytych przez przewodniczącą Rady Powiatu.
– Na jakiej podstawie pani przewodnicząca bierze i rozlicza koszty delegacji, uczestnicząc w uroczystościach i sesjach rad gmin na terenie powiatu limanowskiego? Każdy radny pełni rolę służebną i za swój czas pobiera dietę – tłumaczył radny B. Grzyb.
Podobne oświadczenie wystosował Artur Żaba, który nie po raz pierwszy przypomniał przewodniczącej o jej zadaniach, które powinna spełniać jak osoba zarządzająca obradami.
– Pani przewodnicząca, jak to przedstawiła w swoim oświadczeniu majątkowym, zarobiła ok. 35 tys. zł. W przybliżeniu daje to miesięcznie 2950 zł. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że maksymalna wysokość diety radnego zgodnie z przepisami powinna wynieść 2684 zł. Na jakiej podstawie dieta pani przewodniczącej wynosi 3 tys. zł, gdy ustawodawca jasno precyzuje górną granicę diety? – pytał retorycznie radny A. Żaba.
Wyliczył on kilka wyjazdów, które Ewa Filipiak odbyła w ostatnim czasie. Wśród nich były i te, które jego zdaniem, miały związek ze startem radnej z Kasinki Małej w wyborach parlamentarnych.
– Powiat reprezentuje starosta, a nie pani. Każda pani wizyta kosztuje. Co teraz pomyślą sobie wójtowie i burmistrzowie? Czy będą panią zapraszać? Czy stać nas na to, aby płacić kilka tysięcy złotych za pani delegacje?
Przestrzeganie standardów debaty i dyskusji
Artur Żaba podniósł również kwestie związane z prowadzeniem przez Ewę Filipiak obrad sesji. Miał wiele wątpliwości i uwag, co do tego, w jaki sposób jest prowadzona dyskusja.
– Strofuje pani, upomina, gani, komentuje każdą wypowiedź, przy okazji robiąc do niej własną nadinterpretację. Zaważyli to nawet internauci na portalach społecznościowych i w lokalnych mediach – podkreślał radny z Kasiny Wielkiej.
Przytoczył on również fakt związany z obradami kilku komisji, w których w formie online brała udział Ewa Filipiak. W tym czasie miała zwolnienie lekarskie, gdyż przewodnicząca Rady jest zatrudniona w Urzędzie Gminy Mszana Dolna.
– Jeśli radny przebywa na zwolnieniu lekarskim, to oznacza to, iż w tym czasie jest niezdolny do pracy. Ale mandat radnego może być wykonywany i uzyskuje się z tego tytułu nieopodatkowane przychody. Natomiast w Urzędzie gminy Mszana Dolna otrzyma pani zasiłek chorobowy – wyjaśnił A. Żaba.
– Trochę mnie zdołowało i zatkało to, co tutaj przed chwilą usłyszałem z ust radnego. Rzeczywiście nie przyszłoby mi do głowy, aby pobierać pieniądze za uczestnictwo w wydarzeniach, odbywających się na terenie powiatu i brać delegację – podzielił się swoją uwagą na ten temat radny Marian Wójtowicz.
Jan Puchała o Ewie Filipiak i Wojciechu Włodarczyku
W podobnym tonie wypowiadał się również radny Jan Puchała. Były starosta przytoczył przepisy, które jego zdaniem, powinny rzucać światło na wątpliwości, które mają radni. Poszedł jednak o krok dalej i dopytywał o cele wyjazdów i pracę członka zarządu Wojciecha Włodarczyka. Chce też interwencji Komisji Rewizyjnej w tej sprawie.
– Przy rozwiązywaniu jakich problemów brał udział konkretnie Wojciech Włodarczyk? W jakich sprawach i w jakim czasie brał pan udział w zastępstwie starosty, reprezentując powiat? Czy było polecenie służbowe? Czy były jakieś wnioski, porozumienia? Pytam również o koszty delegacji i ich cele. Czy pan W. Włodarczyk reprezentował powiat czy NSZZ „Solidarność” – pytał J. Puchała.
Retoryczne pytania i odpowiedzi radnych Nieczarowskiego, Piegzy i Więcka
Wystąpienia radnych z klubu „Działajmy Wspólnie” najpierw skomentował Stanisław Nieczarowski. Był on bardzo zdziwiony podniesieniem tego tematu na sesji. – Kiedy powiatem rządził nieodłącznie pan Krupiński ze swoją grupą, zaprosili moją rodzinę. Zamiast zajmować się tym, o czym panowie mówiliście, czyli prowadzeniem i organizowaniem obrad, nagrywał członków mojej rodziny, szukając haków na mnie. To jest panie Puchała wasza praworządność. Chciano mnie skompromitować. Do dzisiaj nie wpłynął żaden akt oskarżenia wobec mnie. To jest obraz, jaki reprezentowała poprzednia Rada wraz z jego przewodniczącym – odpowiadał radny z Jodłownika.
– Przenosząc tę sytuację z 2012 roku, to mamy skalę porównania. Czepiacie się 30 zł pani przewodniczącej, a sami deptaliście prawo całkowicie – podkreślał radny Nieczarowski.
Głos w toczącej się dyskusji zabrał przewodniczący Komisji Rewizyjnej, Stanisław Piegza. Wyjaśnił rolę i znaczenie zarządzanego przez siebie organu, tłumacząc że nie da się zbadać spraw, które nie leżą w kompetencji komisji.
– Jeżeli radny Artur Żaba podał konkretne fakty, są one sprawdzone i podane z konkretnego źródła, więc cóż komisja może zrobić. Może je tylko potwierdzić. Do tego nie jest potrzebne zdanie komisji czy przewodniczący może je jeździć czy nie. Jest tylko potrzebna opinia prawna. Natomiast wniosek dotyczący radnego Włodarczyka jest dla mnie niezrozumiały. Mamy badać coś, co radny nie wiem…powiedział, nie powiedział. Musi go pan inaczej sformułować (zwrócił się do wnioskodawcy J. Puchały – przyp.red.) – zakończył swoje wystąpienie S. Piegza.
O podróżach służbowych wypowiedział się również Jan Więcek. Wiceprzewodniczący Rady Powiatu Limanowskiego przytoczył przepisy, które mówią o tym, w jakich okolicznościach można korzystać ze zwrotów kosztów za przejazdy służbowe.
– Te delegacje podlegają nie tylko kontroli wewnętrznej, ale także przez zewnętrzne, jak Regionalna Izba Obrachunkowa. Ja je podpisuj ęi gwarantuję, że wszystko jest w porządku. Nie potrzeba opinii prawnej. Ta uchwała, która mówi o tym, była analizowana przez prawników wojewody. Wątpliwości, czy jest to zgodne z prawem nie ma – powiedział radny ze Słopnic.
Włodarczyk kontra Puchała
Bez echa wystąpienia Jana Puchały nie pozostawił radny Wojciech Włodarczyk. – To czy lobby tworzy radny powiatowy czy ktokolwiek z myślą o naszym powiecie, to nie ma znaczenia. Ważne, aby region się rozwijał. Gdziekolwiek jadę, to jadę w ramach urlopu. Ostatnia delegacja, jaka była to wizyta w Warszawie. Zabiegałem o to, żebyśmy mieli szkołę wojskową w Tymbarku, żeby ją utrzymać. Jeżeli chodzi o wodę, to panie starosto, jak mam nie lobbować. Swego czasu mówił pan o wodzie z Kamienicy. Takie źródło biło. Był pan wodzem tego wszystkiego i na czym się to skończyło. Nie ma żadnego wodociągu. Bardzo dużo robię w czynie społecznym, poświęcając swój czas i swojej rodziny – mówił radny W. Włodarczyk.
Radny mówił również o swoich innych wizytach i delegacjach, a także ich celach. Przytoczył swoją aktywność w sprawach komunikacyjnych, leśnictwa, a także odnośnie tras rowerowych na terenie lasów państwowych czy osuwiska w Jurkowie. To, że się znam na tym, bo wyssałem to z mlekiem matki. Może pana boli to, że to ja zaprosiłem ministra Białkowskiego. Jeżeli nie ma strosty czy wicestarosty, to ja muszę podpisywać pisma zarządu. Miałem o panu poważniejsze zdanie. Dziwię się, co się stało z panem… – mówił z przekonaniem i emocjami W. Włodarczyk.
– Sformułowaliśmy nasze wnioski i czekamy na odpowiedź Komisji Rewizyjnej w tej sprawie – odniósł się do wypowiedzi W. Włodarczyka były starosta limanowski, Jan Puchała.
Wystąpienia radnych nie skomentowała Ewa Filipiak. Przewodnicząca Rady Powiatu Limanowskiego przytoczyła przepisy obligujące ją do prowadzenia obrad sesji.