Nie pozostaje mi niczego tak naprawdę dodawać. Serdecznie zapraszam do przeczytania kolejnego, przygotowanego przeze mnie felietonu, w którym przelałem swoje uczucia związane z obecną sytuacją w Polsce, a szczególnie z kontrowersyjnym orzeczeniem trybunału konstytucyjnego w sprawie ustawy aborcyjnej. Mam nadzieję, że w trudnych czasach zarazy wywołam uśmiech na chociaż jednej, posmutniałej twarzyczce i poprawię komuś dzień niniejszym felietonem. ~ Górka Bartłomiej
No i po raz kolejny jedyne na co mam ochotę, to przypuszczenie szarży na stojącą przede mną ścianę w celu zapewnienia sobie amnezji. Gdy tak obserwuję to, co dzieje się teraz w Polsce, to aż żyć się odechciewa. Mam nadzieję, że macie, kochani moi, w pamięci poprzedni felieton, w którym wyraziłem swoje niezadowolenie względem tego, co Prezes i Spółka (alias. PiS) wyczynia i wiecie co? Moje zdanie niedawno się zmieniło i nie uwierzycie, ale nie uważam, że to, co się dzieje jest głupie. To jest po prostu pozbawione jakiegokolwiek sensu i logiki. Pierwsza rzecz, co robi człowiek gdy wie, że za pół roku spadną mu obroty w firmie ze względu na chociażby sezonowość prowadzonej działalności?
Tak! Dobrze myślicie, przygotowuje się, snuje ewentualne plany na sytuacje kryzysowe, a koniec końców akumuluje kapitał, chcąc przetrwać cięższe czasy. Widocznie niektórzy politycy powinni przejść się do szkół średnich (które nota bene zamknęli, więc może być ciężko) i przysłuchać się zajęciom podstaw przedsiębiorczości. Przynajmniej u mnie była mowa o oszczędnościach i prowadzeniu firmy. Druga fala pandemii miała nadejść, doskonale to wiedzieliśmy wszyscy, ale naturalnie rząd się do tego wszystkiego nie przygotował. Wyobraźcie sobie taki scenariusz, jak we „Władcy Pierścieni”. Theoden po wycofaniu się do Helmowego Jaru nie przygotowuje fortecy do obrony, zamiast tego robi przemeblowanie w swoim gabinecie, pali fajeczki i mianuje nowych generałów, a tuż za rogiem czeka na niego armia wściekłych orków chcących nabić go na pal. Vateusz zrobił podobnie, jeśli mam być szczery. Rozgrywki w obozie władzy, zajmowanie się kwestią zwierzątek futerkowych… i tak dalej i tak dalej, można sobie to po kolei wyliczać. Zmierzam do tego, że koronawirus postanowił uderzyć ze zwielokrotnioną siłą i zamiast paruset zakażeń dziennie dobijamy już powoli do 15 000 dziennie. Było wielką niespodzianką dla rządu, że coś takiego stało, czyż nie? Ale zaraz… byli tacy Panowie, w garniturach i z hasłami prawa i sprawiedliwości na ustach, którzy mówili o tym, że nadejdzie rzeczona druga fala, więc w sumie po co się przygotować? Może będzie jak w szkołach, przejdzie się po korytarzu, a do klasy nie zaglądnie, czyż nie? Kolejna inba gotowa.
No ale skoro już nam się wali grunt pod nogami, to trzeba jakoś odwieść czujne oczy obywateli od nas, czyż nie? Mamy na to całkiem sporo sposobów. Zwierzątka – poszły, pozostało to, co najbardziej kontrowersyjne, to co rozpala żar w sercach najbardziej zażartych zwolenników jednej i drugiej strony, to co wywołuje największe emocje, zarówno wśród starszych i młodszych i ostatecznie to, co było już tego roku jednorazowo stosowane. Tak… wyciągamy delikatną sprawę, jaką niewątpliwie jest aborcja. Aborcja, na której zapewne niektórym w ogóle nie zależy, a tym niektórym służy jako swoisty granat dymny lub błyskowo-hukowy służący do zamazania tego, co tuż za nim, czyli kolejnych problemów rządu.
Najpierw problem mają uczniowie, bo nie mogą się uczyć, bo minister im zakazał, potem kulturyści i właściciele, bo zamykają im siłownie i kluby sportowo, a po co? To w sumie nie wiadomo, potem problem ma całe społeczeństwo, bo rząd z Vateuszem na czele wprowadza cały kraj do tzw. czerwonej strefy (a czerwoną strefą byliśmy już za czasów komunizmu), co dodatkowo polaryzuje cała sytuację. Czy to kogokolwiek obchodzi? Ja zauważyłem, że nie do końca. Co z tego, że mamy kolejne obostrzenia, co z tego, że mamy ponad 100 mld długu? Lepiej kłócić się o aborcję i walić nawzajem różnymi pociskami. A aborcja to sprawa, którą należy poddać pod debatę, tylko wiecie… na jakichś cywilizowanych i normalnych warunkach, bo na jaką cholerę wyprowadzać policję, bojówki i aktywistów, a przede wszystkim zwykłych ludzi na ulicę? I wiecie co jest najciekawsze? Jak już wspomniałem cała ta sprawa aborcji to ta przysłowiowa zasłona dymna jest swoistym haczykiem, przynętą, którą można łatwo połknąć. A co robi opozycja? Opozycja łyka, łyka łyka jak pelikan, albo i nawet gorzej. Bardziej wymownego przykładu wolę jednak nie podawać, bo kontrowersji na ten jeden przykład już zdecydowanie wystarczy. W każdym razie nasza kochana opozycja jest aktorem, aktorem w teatrze kukiełkowym w reżyserii słynnej kaczki, która bynajmniej nie nosi imienia Donald lub Daffy.
No i cóż, zobaczymy co dalej. Dzisiaj nie nawalają się tylko antymaseczkowcy i promaseczkowcy, zaczynamy II Wojnę Aborcyjną 2020! I wiecie co? To jest przykre…