Mieszkaniec półtora roku czekał na interwencję burmistrz Anny Pękały w sprawie miejskich toalet. W końcu przyszedł na sesję

Mieszkaniec półtora roku czekał na interwencję burmistrz Anny Pękały w sprawie miejskich toalet. W końcu przyszedł na sesję

Jeden z mieszkańców Mszany Dolnej postanowił zwrócić uwagę radnych na problem z toaletami publicznymi w mieście. Prawie dwa lata temu był w tej sprawie u burmistrz Anny Pękały. Jak stwierdził, mimo obietnic, nic w tej kwestii się nie zmieniło. Toaleta na placu targowym zwykle jest zamknięta, a mieszkańcy i turyści są zmuszeni załatwiać potrzeby fizjologiczne nad rzeką.

– Jestem stremowany i nie powinienem nawet tu być, ale dwa lata praktycznie ciągnie się ten problem odnośnie ubikacji na targowicy. Było to latem. Byłem z wnukiem, oczywiście pani miała zamknięty ten „gabinet”. Przebierałem wnuka na ławce, a pani zwróciła mi uwagę, że tu się nie załatwia. Ja mówię: „No, a gdzie?” Zamknięta ubikacja, oczywiście wszystko wyzamykane. Załatwiliśmy się nad rzeką. Byłem u pani burmistrz. Powiedziała, że się temu przyglądnie. Przygląda się półtora roku. Chyba każdemu radnemu znana jest sprawa fizjologii. Pracownik jest rzekomo na pół etatu, a ludzie załatwiają się po prostu nad rzeką – mówił zdenerwowany mieszkaniec.

Zauważył również, że na budynku nie ma podanych godzin otwarcia toalety. Pytał, jaki jest koszt utrzymania i wypróżnienia toalet przenośnych. Te pieniądze można by przeznaczyć na przedłużenie godzin pracy osoby obsługującej szalety.

Proszę wejść w 30 stopniach do ubikacji typu TOI TOI na polu i próbować się załatwić. Nie wiem, czy ktoś jest silny żołądkowo, ale na pewno wyleci. Wiadomo, z jakich przyczyn. Były tu toalety miejskie, potem wybudowano to „nowoczesne muzeum”. Wnioskuję do radnych o konkretne załatwienie sprawy ubikacji. Tu są tysiące mieszkańców. Jeżeli radni nie mogą sobie poradzić, są bezradni – dodał wzburzony mieszkaniec Mszany Dolnej.

Stwierdził on ponadto, że sprawę toalet publicznych można było uregulować przy okazji organizowania płatnych parkingów.

Rozumiemy pański problem. Pracowników Urzędu Miasta zatrudnia pani burmistrz. My jako radni prosiliśmy na komisjach, żeby tę sprawę jakoś rozwiązać i będziemy nadal o to prosić. Są pomysły. Nie tylko te, które pan przedstawia. radni mieli swoje pomysły. Zajmiemy się tym. Ubolewam również, że to tak długo trwa, ale ani ja, ani nikt z radnych nie ma wpływu na to, żeby to zmienić, ponieważ my nie jesteśmy pracodawcami osób zatrudnionych w urzędzie lub jednostkach mu podległych. My możemy wnioskować i prosić – zakończył przewodniczący Janusz Matoga.

Zobacz również