Nigdy nie marzył, że zostanie Mistrzem Polski w biegach anglosaskich. Przypadek sprawił, że zaczął uprawiać biegi. Jego talent dostrzegł nauczyciel wychowania fizycznego. Wiktor Antosz z Mszany Dolnej opowiada nam o trudnych początkach swojej kariery.
Konrad Rogowiec: 8 maja w Bielsku-Białej zostałeś Mistrzem Polski w biegu anglosaskim. Skąd pomysł na uprawianie akurat tej dyscypliny sportu
Wiktor Antosz: Szczerze mówiąc, nie jestem biegaczem górskim, przeważnie przygotowuje się do biegania na stadionie lekkoatletycznym, który ostatnio został wybudowany w Mszanie Dolnej. Jest to dla mnie duży plus, ponieważ mogę sobie trenować w miejscu zamieszkania. Głównie trenuję dystans 2 km z przeszkodami na stadionie otwartym. Biegi anglosaskie, które udało mi się wygrać, to dla mnie można powiedzieć swego rodzaju przystanek w początkach mojej kariery.
Ile razy tygodniowo trenujesz, jak wyglądają treningi?
Trenuję codziennie, od poniedziałku do piątku. Soboty są dla mnie zazwyczaj dniami startowymi. Natomiast niedziela jest dla mnie dniem luzu. W poniedziałki pracuję z trenerem nad szybkością. Są, to treningi, które przygotowują mnie na dość krótkie dystanse. We wtorek mamy trochę luźniejsze treningi. Z kolei w środę muszę dać z siebie wszystko na treningu szybkościowym. Nazywamy go w slangu biegacza tempo. Biegam wtedy odcinki 500 metrowe. Czwartek znów mniej trenuję, a w piątek pobudzam sie przed zawodami, ale robię to tak umiejętnie, abym był w pełni sił na zawodach.
Gdzie startujesz
Przede wszystkim w Krakowie. Miałem jednak okazję startować w Bielsku Białej czy chociażby w Tarnowie.
Jeżeli przygotowujesz się do startów w biegach na dystansie 2 kilometrów, to skąd pomysł, aby wziąć udział w biegu na dystansie o długości 6 kilometrów
Na bieg anglosaski trafiłem przez przypadek. Widniał on w kalendarzu startów Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. A skoro biegam na dystansie 2 km, to wiedziałem, że wystarczy mi sił. Podjęliśmy decyzję z trenerem, że spróbujemy i udało się wygrać.
Kto jest twoim trenerem?
Moim trenerem jest pan Wiesław Perucki – mój były nauczyciel wychowania fizycznego z I Liceum Ogólnokształcącego im. E. Romera w Rabce Zdroju. Szczerze mówiąc, bez pana Wiesława, nic by się nie zaczęło. To on mnie zmotywował do biegania. Grałem w piłkę nożną w klubie sportowym KS Turbacz i ciężko było mnie z niej wyciągnąć. Kochałem grać w piłkę, ale trener zobaczył we mnie talent i stwierdził, że większe szanse mam w lekkoatletyce. Stało się, to na zawodach powiatowych, w których odniosłem swoje pierwsze sukcesy.
Możesz powiedzieć, że lubisz, to, co robisz?
Szczerze mówiąc nigdy nie kochałem biegania, zawsze preferowałem piłkę nożną. Jeśli mam być szczery, to powiem, że kocham osiągnięcia i to one mnie motywują. Pamiętam, że kiedyś, kiedy zaczynałem bieganie dystans 1500 metrów pokonywałem w czasie 5 minut. Teraz robię, to szybciej, zbliżam się już do bariery 3:50. I to ten postęp właśnie mnie motywuje.
Trenując musisz dbać o utrzymanie diety?
Trener daje mi dużą swobodę i nie zabrania mi niczego, jeżeli chodzi o żywienie. Mówi, że mogę jeść, co chcę, ale wiadomo, że z rozsądkiem i umiarem.
Czyli możesz sobie pozwolić na lody?
Pewnie. Nie ma sprawy i to nawet jeśli mam ochotę – 2 razy dziennie.
Trenujesz, jeździsz na zawody, a co planujesz robić w przyszłości. Jakie są twoje cele i ambicje?
Każdy sportowiec marzy o tym, aby znalazł się w kadrze Polski. Jednak bardzo trudno się do niej dostać. Sam nie wiem, jakbym, to połączył ze studiami o których myślę. Aspiracje są, ale jakby, to na dłuższą metę miało wyglądać, to na razie nie wiem.
Wspomniałeś o studiach. Chciałbyś może wybrać uczelnię sportową?
Właśnie nie. Myślę bardziej nad ekonomią lub czymś może bardziej poważniejszym. Sport, to zawsze było moje hobby. Myślałem nad fizjoterapią, ale powiem szczerze, że nie interesuje mnie ten kierunek. Nie chciałbym studiować czegoś „na siłę”.
Masz swojego idola sportowego, którego chciałbyś naśladować lub naśladujesz?
Wszyscy, którzy trenują lekkoatletykę powiedzieliby pewnie o jakimś biegaczu, skoczku w dal. Ja właśnie miałem inaczej. Imponował mi Cristiano Ronaldo lub Robert Lewandowski. Oni zawsze mnie motywowali. Poprzez swoją ciężką pracą i upór doszli do sukcesu.
To już chyba znam odpowiedz na pytanie Barca czy Real…
No, wiadomo, że Real (śmiech).
W dzieciństwie myślałeś o tym jak będzie wyglądała Twoja kariera?
Jak chyba każde dziecko. Chciałem zostać piłkarzem lub trenować inną dyscyplinę sportową.
Jesteś zadowolony z infrastruktury sportowej w Twoim mieście? Czujesz wsparcie od władz miejskich?
Szczerze? Nie czuje, nie wiem czy nawet, ktokolwiek wie, że biegam. Tak naprawdę nikt mnie nie wspiera. Nie ma też dobrego klimatu na uprawianie sportu w naszym mieście. Przykładem mogą być, czas i godziny otwarcia stadionu. Jest, to najczęściej popołudnie: od 15:00 do 20:00, a na dodatek w poniedziałki jest zamknięte. Dla sportowców z naszego miasta, dużo bardziej komfortowe byłoby otwarcie stadionu w większym przedziale czasowym, np. od 8:00 do 21:00.
Kto sponsoruje Twoje wyjazdy na zawody?
Takie koszty pokrywa klub. Ostatnio przeniosłem się z MKS Rabka-Zdrój do nowo utworzonego klubu UKS Romer Rabka-Zdrój. Powstał on bodajże w styczniu tego roku. Są, to dopiero jego początki, więc nie jest łatwo. Opiekę medyczną pokrywam z własnej kieszeni.
Kontuzje, to nieodzowny element uprawiania każdej dyscypliny sportowej. Czy jesteś podatny na kontuzje?
Teraz na szczęście nie, ale w przeszłości miałem ich bardzo dużo. Jestem tak zwaną „szklanką”, tzn. jestem podatny na kontuzje, ale ostatnio udaje mi się ich unikać. Według mnie, to dzięki temu, że mam więcej czasu na odpoczynek i regenerację, zwłaszcza, że już ukończyłem naukę w liceum.
Mam rozumieć, że w tym roku pisałeś maturę. Jak Ci poszło?
A dziękuję, chyba dobrze.
Teraz porozmawiajmy o Twoich osiągnięciach. Które z nich były dla Ciebie najcenniejsze
Wygląda na to, że moim na razie największym osiągnięciem było Mistrzostwo Polski w biegu górskim anglosaskim. Zdobyłem też wicemistrzostwo Polski w biegach górskich na krótkim dystansie. Mistrzostwa Polski na otwartym stadionie, to jest prawdziwy sprawdzian dla sportowca. W Radomiu zająłem 5 miejsce, dzięki czemu zdobyłem drugą klasę sportową.
Nie biegam w górach, a mam w tej właśnie dziedzinie największe osiągnięcia (śmiech). Czymś z czego bardzo się ucieszyłem, to był bieg z przeszkodami, bo to jest dla „biegaczy”. W ogóle najśmieszniejsze jest to, że ja do biegu z przeszkodami, przygotowuje się- bez przeszkód. Nie mam rowu z wodą. Mój trener mówi, że nie wie czy ktokolwiek w tych warunkach robiłby to lepiej.
Trudno w to uwierzyć. Jak w takim razie wyglądają Twoje przeszkody?
Przygotowuje się na hali, rozstawiam skrzynię, z której zdejmuje jeden stopień i wtedy ma wysokość, mniej więcej taką samą jak jedna z przeszkód. Z taką jednak różnicą, że nie ma wody…
Myślisz, że byłaby możliwość zrobienia tego na stadionie w Mszanie?
Myślę, że nie, bo nie ma już tego w projekcie stadionu.
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Życzę dużo sukcesów. Mam nadzieję, że już w najbliższej przyszłości spotkam się Wiktorem Antoszem- Mistrzem Polski na dystansie 1500 m na otwartym stadionie.
Również dziękuję za rozmowę.
Fot: archiwum autora