Dzisiaj w Tymbarku pożegnaliśmy Tomasza Urbańskiego. Dla najbliższych był tatą i dziadkiem. Dla przyjaciół i znajomych miłośnikiem sportu, kochał piłkę nożną. 6 czerwca Tomasz Urbański skończyłby 76 lat.
Wychował pokolenia sportowców i uczniów, był był pedagogiem. Dla mnie był miłośnikiem i pasjonatem sportu. Osobą, której w dorosłym życiu, śmiało, to mogę powiedzieć wiele zawdzięczam.
Z Panem Tomkiem spotkaliśmy się w 1995 roku. Postanowiłem wówczas rozpocząć naukę w szkole im. Komisji Edukacji Narodowej w Tymbarku. To właśnie tam dołączyłem do ponad 30 – osobowej klasy, w której właśnie Pan Tomasz był wychowawcą. Z zawodu nauczyciel wychowania fizycznego, w głębi serca sympatyczny facet, z którym chyba można było pogadać o wszystkim.
Piszę „chyba”, bo jak każdy młody człowiek, nie ze wszystkich swoich szkolnych grzeszków mogłem się wówczas zwierzyć. A trochę się tego nazbierało Panie Tomku…
To były czasy, kiedy jeszcze do nauczycieli w szkole My, jako uczniowie zwracaliśmy się „per pani profesor i panie profesorze”. Nie wiem czy tak jest do dzisiaj, ale blisko 30 lat temu taki obowiązywał niepisany savoir-vivre.
Przez pięć lat Pan Tomasz Urbański był moim wychowawcą i grona koleżanek i kolegów Technikum Zawodowego. To były najpiękniejsze czasy, do których człowiek wraca z sentymentem. Był również w nich obecny i Pan Tomek.
Pamiętam, jakby to było wczoraj. Starszy Pan snujący się korytarzem do sali gimnastycznej, którego na przerwach prosiło się o piłkę, aby pograć. Pewnie i takiego go zapamiętam.
Momentami wyważony w swoich ocenach, czasem surowy, ale też potrafił żartować i doceniać, za to, co robisz, jak się uczysz, jak zachowujesz. Powtarzał, że takim człowiekiem będziesz w dorosłym życiu, a na ile ktoś będzie z ciebie dumny, to tylko zależy od Ciebie…
Również i w tym dorosłym życiu się spotykaliśmy. Nasze drogi krzyżowały się na wydarzeniach sportowych, ale też na spotkaniach o charakterze sportowym turystycznym, społecznym, a także politycznym.
Pan Tomek, już na emeryturze pracował z najmłodszymi. Uczył zasad gry w piłkę nożną i ich wychowywał. Był bardzo dumny z dokonań swoich wnuków o czym wielokrotnie mówił. Dla nich poświęcał swój wolny czas. O czym nieraz rozmawialiśmy.
Ale też bardzo lubił opowiadać o sporcie i płynnie przechodził do tematów związanych z lokalną polityką samorządową, a także tą krajową. Bardzo się gorączkował i wtedy podnosił głos, gdy któryś z prominentnych polityków był u niego na cenzurowanym.
Nasze już dorosłe rozmowy rozpoczynaliśmy od pytań. A pytał co u innych jego wychowanków (nie zapomniał, bo pytał imiennie), jak sobie radzą w życiu…trudno było odpowiadać, bo każdy z naszej klasy poszedł w swoje stronę, a z niewieloma z nich miałem kontakt. Dlatego odpowiadałem” Wszystko w porządku Panie Tomu, dajemy radę…
Zwracał się do mnie Józiu… w szkole często Józeczek. Doceniał moją pracę, jak niewiele osób. Uważał ją za bardzo potrzebną i mającą przede wszystkim sens. I choć to były rozmowy, bez pointy, ale z wnioskami, które zapamiętam do końca swojego życia.
Dlatego trudno było dzisiaj nie być obecny na mszy św. i towarzyszyć Panu Tomaszowi w ostatniej drodze na cmentarz, na miejsce wiecznego spoczynku…
Dziękuję za wszystko Panie Tomku, Dziękuję Profesorze…