Tadeusz Patalita: Gdybym nie wierzył w to, że uda mi się osiągnąć końcowy sukces, to bym nie startował.

Tadeusz Patalita: Gdybym nie wierzył w to, że uda mi się osiągnąć końcowy sukces, to bym nie startował.

Tadeusz Patalita startuje do Sejmu po raz czwarty. Jego parlamentarna kariera jest krótka, bowiem tylko przez rok pełnił funkcję parlamentarzysty zastępując w 2010 roku zwolniony mandat poselski przez Witolda Kochana z Gorlic. W zbliżających się wyborach liczy, że :czwórka" na liście Platformy Obywatelskiej przyniesie mu szczęście.

Józef Budacz: To kolejne podejście Pana do Parlamentu. Wierzy Pan, że uda się tym razem zasiąść w ławach poselskich?

Tadeusz Patalita: Gdybym nie wierzył w to, że uda mi się osiągnąć końcowy sukces, to bym w tych wyborach nie startował.

JB: Łatwo jednak nie będzie. Konkurencja duża. Również klimat dla ugrupowania, które Pan reprezentuje nienajlepszy.

TP: Zdaję sobie z tego sprawę, że Platforma nie ma w naszym regionie najlepszych notowań, który zdominowany jest przez wyborców popierających Prawo i Sprawiedliwość. Jednak, to wyborcy zdecydują, a nie nastroje ekspertów i komentatorów życia politycznego czy dziennikarskie spekulacje i domniemania.

JB: Ci eksperci, którym Pan tak do końca nie ufa uważają, że PO może zdobyć co najwyżej dwa mandaty, a lista ugrupowania jest bardzo słaba. Zgadza się Pan z tą opinią?

TP: Nie zgadzam się, że osoby, które znalazły się na liście PO w okręgu z mojego ugrupowania, to osoby, jak to Pan ujął „słabe” czy mało znane. Te postacie w swoich środowiskach są znane i wierzę, że wprowadzimy do Sejmu więcej niż tylko dwa mandaty. To może być nasz atut. Na liście PiS może znajdują się nazwiska, które w życiu politycznym regionu wiodą prym. Co widać po kampanii, że wewnątrz  PIS-u jest bardzo ostra rywalizacja i może okazać się, że szumnie zapowiadane 8 mandatów dla tego ugrupowania nie będą tak oczywiste. Dobrze jest krytykować, będąc w opozycji, ale gdy przyjdzie zrobić coś pożytecznego, chociażby dla regionu, to aktualni posłowie opozycyjni z Sądecczyzny nie mają sie czym pochwalić…

JB: Pan ma się czym pochwalić?

TP: Jestem skutecznym politykiem. Poparcia w tych wyborach udzieliło mi kilku samorządowców. Posłem nie jestem ani samorządowcem z pierwszego rzędu również nie, a jednak dzięki moim kontaktom wiele udało się zrobić. Dzięki moim staraniom udało się ściągnąć w region duże pieniądze, zwłaszcza do Limanowej. Wspomnę tylko o tych najważniejszych inwestycjach jak: remont ulicy Piłsudskiego i budowa ronda w Sowlinach, pozyskanie środków na kanalizację czy dokończenie modernizacji oczyszczalni ścieków.

JB: Te pieniądze jednak poszły do Limanowej, a nie na ziemię zagórzańską, bo chyba tutaj jest Pana „matecznik”. Tutaj Pan może zyskać najwięcej głosów.

TP: W Limanowej Władysław Bieda poprosił o wsparcie, to pomogłem. W Mszanie Dolnej nikt mnie prosił o pomoc w załatwieniu jakiejkolwiek sprawy z wyjątkiem Józefa Kowalczyka, obecnego burmistrza miasta. Kiedy byłem posłem dzięki moim staraniom i lobbowaniu udało się „pchnąć” źródła geotermalne w Porębie Wielkiej. Dzisiaj o tym się nie pamięta albo nie chce się pamiętać, bo to niewygodna informacja. Będąc pełnomocnikiem Janusza Potaczka Wójta Niedźwiedzia udało się pozyskać pieniądze na budowę hali przy szkole w Porębie Wielkiej.

Nikt mi nie zarzuci, że dla lokalnej społeczności nic nie zrobiłem. O inwestycjach, które zrealizowałem jako Wójt Gminy Mszana Dolna nie będą tutaj wspominał, bo mamy zbyt mało czasu. Wystarczy tylko przejechać przez gminę i zobaczyć, co po sobie zostawiłem. Mój następca może mnie krytykować, ale nie zaprzeczy, że nic nie zrobiłem.

Dzisiaj dobrze jest mówić, że Patalita nie zrobił tego czy owego. Dzisiaj jestem „wrogiem nr 1” i takiego się mnie społeczności przedstawia. Trzeba też patrzeć z dystansem do siebie i na swoje osiągnięcia. Weźmy chociażby sprawę solarów, które mieszkańcy regionu sobie bardzo chwalą. Gdyby nie moja inicjatywa, to ta inwestycja w ogóle by niezaistniała. Moi następcy dziś mogą mówić, że ją sfinalizowali, ale nie mogłoby być inaczej, bo była ona dobrze przygotowana i realizowana od samego początku.

JB: Co chciałby Pan zrobić dla regionu jako poseł…

TP: Jest bardzo dużo spraw, które mogą sprawić, że nasz region będzie bardziej otwarty na świat. Skoro jesteśmy w Mszanie Dolnej, to wg mnie najważniejsze jest to aby miasto „odkorkować”. Są możliwości, aby wykonać „małą obwodnicę” miasta. Chciałbym aby kolej mogła funkcjonować jak należy. Trzeba się w tej sprawie bardziej postarać niż do tej pory. My nie możemy myśleć, że nam się należy i będziemy obrażeni na aktualny rząd, że ten tej sprawy nie realizuje. Trzeba się tutaj wykazać większą pomysłowością i pokazać tam w Warszawie, że kolej naszemu regionowi jest potrzebna i otworzy nasz region. To da się zrobić, ale potrzeba w tym działaniu większej odwagi i determinacji.

Wierzę, że jesteśmy w stanie być ośrodkiem narciarstwa biegowego z prawdziwego zdarzenia. Gdy byłem wójtem wyśmiewano się z mojego projektu budowy tras narciarskich pod Lubogoszczem. Mówiono wtedy, że będą trasy, ale śniegu nie będzie i również, że jest ona za droga. Krytykowali mnie Ci, którzy nie znali sprawy do końca, a sami zdecydowali się wydać milion złotych na teren w Lubomierzu pod budowę tras narciarskich, na który teraz nie mają pomysłu, ale o tym już wszyscy zapomnieli.

Nie mówię, że one nie powinny tam być. Musimy mieć jednak strategiczne inwestycje w regionie, które będą przyciągały w Beskid Wyspowy turystę. Trzeba go tutaj zatrzymać na dłużej, a nie tylko na jeden dzień.

JB: A jeżeli Pana ugrupowanie wyborów nie wygra, a Pan zostanie posłem i nie będziecie rządzić. Wierzy Pan, że poseł opozycji jest w stanie coś wtedy wskórać?

TP: Każdy poseł może i powinien, będąc nawet w opozycji pracować na rzecz swojej lokalnej społeczności. Trzeba mieć pomysł na nasz region i ja go mam.

JB: Kampania jest już na finiszu, ale jakoś Pan był mało widoczny. Uważa Pan, że ten okres do wyborów dobrze był spożytkowany?

TP: Wydaje mi się, że dobrze go wykorzystałem. Nie zgadzam się, że nie byłem widoczny. Większość swoich pomysłów wyborcom przekazywałem przez internet. Były również plakaty, banery przy ulicach. Jednak wszystko zależy od wyborców. To Oni zdecydują czy chcą mnie widzieć w parlamencie czy też nie. To czwarte moje podejście do Sejmu i czwórka na liście nr 2 traktuję jako dobrą zapowiedź w tych wyborach. 

Zobacz również