Za dwa tygodnie najważniejszy dzień dla Justyny Kowalczyk od dwóch lat. Czy zdobędzie dziewiąty medal MŚ? – Podjęła ogromne ryzyko, bo wysiadła z pędzącego ekspresu, a teraz próbuje do niego wskoczyć, ale mocno wierzę w nią i trenera Aleksandra Wierietielnego – powiedział dla Interii Stanisław Mrowca, pierwszy szkoleniowiec naszej mistrzyni.
Interia: Lada dzień mistrzostwa. Wielki eksperyment Justyny wypali?
Stanisław Mrowca, odkrywca talentu Justyny Kowalczyk: – Zakładam, że dobrze pobiegnie. Muszę jednak powiedzieć, że podjęła ogromne ryzyko, bo wysiadła z pędzącego ekspresu, a teraz próbuje do niego wskoczyć. To bardzo trudne, ale mocno wierzę w nią i trenera Aleksandra Wierietielnego.
Przed kilkoma dniami wygrała próbę przedolimpijską, ale zabrakło wielu zawodniczek z czołówki. Jakie więc wnioski można wyciągnąć po zwycięstwie w Pjongczangu?
– Biegła w naprawdę dobrym rytmie. Owszem, popełniła kilka błędów, ale można je wyeliminować. Ważne, że rytm biegu był dobry. Tego jej dawniej brakowało. Biegała jakoś ociężale, a teraz naprawdę elegancko.
Rok przed igrzyskami w Soczi mówił pan, że Justyna powinna ograniczyć starty i wybierać sobie zawody. Wtedy pana skrytykowała, ale w końcu się na to zdecydowała.
– Chodziło mi o ograniczenie startów, a poszła ze skrajności w skrajność. Dawniej startowała we wszystkich zawodach cyklu, a ten sezon praktycznie odpuściła. Nie mieści mi się to w głowie, ale mocno wierzę, że Justyna i trener Wierietielny wiedzą, co robią.
Norwegowie tradycyjnie wyłączyli zawodniczki ze startów przed mistrzostwami i przygotowują się u siebie. Ale czy nie popełnili błędu rezygnując z udziału w próbie olimpijskiej?
– Doskonale wiedzą, co robią. Gdyby nie wiedzieli, to nie zbudowaliby potęgi w biegach narciarskich. Nie zapominajmy, że mieszka tam tylko pięć milionów ludzi, a od lat dominują. Tylko że gdy u nich pojawi się talent, to się go – mówiąc po góralsku – nie olewa, tak jak u nas.