W Lahti rozpoczęły się 41 Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym. Fińskie miasteczko organizuje mistrzowską imprezę po raz siódmy. Poprzednio gospodarzem było w 1926, 1938, 1958, 1978, 1989 oraz 2001 roku. Po raz ósmy w światowym czempionacie wystartuje Justyna Kowalczyk.
Rafał Kubowicz
Lahti kojarzy się z wielkimi sukcesami. Przed wojną tytuł wicemistrza świata w skokach narciarskich wywalczył Stanisław Marusarz. W 1978 roku Józef Łuszczek zdobył złoty medal w biegu na 15 km oraz brązowy na 30 km. Przed erą Justyny Kowalczyk były to największe sukcesy w biegach narciarskich. W roku 2001 Adam Małysz toczył pasjonujące pojedynki z Martinem Schmitem („srebro” na dużym obiekcie, oraz „złoto” na średniej skoczni). Zawodniczka z Kasiny Wielkiej wtedy jeszcze nie startowała. Debiutowała dwa lata później we włoskim Val di Fiemme.
O naszej zawodniczce zrobiło się głośno w 2005 roku, kiedy niespodziewanie zajęła 4 miejsce w biegu na 30 km stylem dowolnym. Dwa lata później z walki o medale w dalekiej Japonii wyeliminowała ją choroba. Czeski Liberec z 2009 roku to najpiękniejsze wspomnienia naszej Justyny. Dwa tytuły Mistrzyni Świata (bieg łączony oraz 30 km stylem dowolnym) oraz „brązowy” na medal na 10 km stylem klasycznym. Sam pamiętam „obolałe” miny norweskich kibiców. Właśnie po tej imprezie w norweskiej kadrze „nastała moda na astmę”.
W 2011 roku w Oslo odbył się jeden z najbardziej dramatycznych biegów w karierze naszej mistrzyni. 10 km „klasykiem” to był bieg na śmierć i życie. Wszystkie międzyczasy wskazywały na minimalną przewagę Justyny, niestety jakimś cudem Marit Bjoergen „połknęła” naszą zawodniczkę. Być może dopomogła „holująca” ją Włoszka Marianna Longa? Niemalże po każdym biegu norweska gwiazda, w świetnym humorze przekracza linię mety. Tym razem widok był przerażający. Kamery pokazały „wymiotującą” Marit Bjoergen. Cena tego zwycięstwa, była okrutna. Był jeszcze „brąz” w biegu na 30 km, oraz „srebro” w biegu łączonym. Czyli super wyniki, ale tego „złota” na „dziesiątkę’ cholernie żal…
Dwa lata później we włoskiej „Dolinie Płomieni”, podopieczna trenera Wierietielnego, prowadząc niemalże przez cały dystans zdobyła „srebro” na 30 km, przegrywając finisz ze swoją tradycyjną rywalką Marit Bjoergen. Wielki niedosyt towarzyszył także po biegu sprinterskim. Upadek kosztował Justynę może i mistrzowski tytuł. Tego się nigdy nie dowiemy. Falun 2015 – to „brązowy” krążek w biegu drużynowym wspólnie z Sylwią Jaśkowiec. Poza tym bardzo nielubiane, 4 miejsce w biegu sprinterskim. Ale w tamtym ciężkim czasie to były bez wątpienia sukcesy.
Co teraz? Justyna Kowalczyk to zawodniczka bardzo doświadczona. Niewykluczone że jest to pożegnanie z Mistrzostwami Świata. Trudno oczekiwać jakichś fenomenalnych wyników, ale w biegu na 10 km medal jest niewykluczony. Trzeba wierzyć w zapewnienia zawodniczki, że to jest jej „bieg ostatniego dwulecia”. Przygotowana będzie na 150%. A czy się uda? O tym przekonamy się w najbliższy wtorek.
20 lutego minęło 14 lat od jej debiutu na Mistrzostwach Świata. Wtedy w Val di Fiemme zajęła 48 miejsce w biegu na 10 km stylem klasycznym. Kto się wtedy spodziewał, że jest to początek kariery jednego z najwspanialszych sportowców w historii polskiego sportu. To Lahti to taka klamra, spinająca długą, wielką i fantastyczną karierę. Mamy nadzieję że ze szczęśliwym zakończeniem…
Starty Justyny Kowalczyk podczas Mistrzostw Świata w Lahti:
26.02.17 (niedziela) godz. 12:30 – sprint drużynowy (wspólnie z Eweliną Marcisz)
28.02.17 (wtorek) godz. 12:45 – 10 km stylem klasycznym
02.03.17 (czwartek) godz. 14:00 – sztafeta 4 x 5 km (wspólnie z Kornelią Kubińską, Martyną Galewicz, Eweliną Marcisz).
Fot.: Mistrzostwa Świata w Libercu 2009 rok, arch.TV28