Już w najbliższą niedzielę tj. 25 lutego chór mieszany Canticum Iubilaeum wystąpi podczas mszy św. w limanowskiej bazylice o godzinie 9:00, włączając się w ogólnopolską akcję "Muzyka w walce z depresją". Do udziału w akcji zaproszono kilkadziesiąt aktywnych chórów z całej Polski.
– 23 lutego obchodzimy dzień walki z depresją, a 25 lutego chcemy muzyką walczyć z depresją. Występ chóru jest częścią ogólnopolskiej akcji zorganizowanej przez Fundację Opoka i Chórtownię, która ma na celu zwiększenie świadomości dotyczącej depresji, w tym także przekazanie informacji o lokalnej pomocy – informują organizatorzy.
Depresja odbiera chęć do życia, przez co negatywnie oddziałuje nie tylko na chorego, lecz także na jego otoczenie, a nieleczona może doprowadzić do śmierci. Obecnie w Polsce choruje już ponad 1,5 miliona osób, lecz leczy się tylko połowa z nich. Jedną z trudności jest przezwyciężenie wewnętrznego oporu przed przyznaniem się, że smutek, przygnębienie czy lęk trwają zbyt długo. Że może to nie brak czasu sprawia, że odmawiamy znajomym wyjścia, że może nie jesteśmy zmęczeni z powodu pracy, że stres nie mija i to nie jest chwilowa niedogodność.
Każdy ma takie same szanse na zachorowanie. Nie jest możliwe poznać, kto jest chory – uśmiech, czyli najczęściej wskazywany wyznacznik depresji – nie ma tu żadnego znaczenia. Jeśli wydaje ci się, że osoba z depresją to wyłącznie osoba smutna, marudna, niezainteresowana czymkolwiek, to się mylisz. Depresja nie patrzy czy jesteś kobietą czy mężczyzną, czy uprawiasz sport, grasz na gitarze, masz dzieci, ani nie jest zainteresowana twoją pracą. Każdy może zachorować.
Smutek, niepokój czy lęk jest naturalnym towarzyszem życia. Martwimy się o siebie, przyszłość swoją czy bliskich, o rozwój zawodowy czy edukacyjny, a także o sprawy codzienne jak właściwie wybrany prezent. Takie odczucia przemijają, czasem ledwo je zauważamy. Jednak czasem smutek to nie tylko smutek. Jeśli nie chcesz wyjść z domu, bo masz ochotę pooglądać nowy odcinek serialu – zostań w domu i oglądaj. Jeśli martwisz się czy dobrze wybrałeś prezent dla przyjaciela – martw się. Ale jeśli przy okazji myślisz sobie, że nie widzisz sensu w wyjściu, bo bez ciebie będą się lepiej bawić; że prezent, który wybrałaś z pewnością się nie spodoba, bo przecież nie potrafisz dobrać odpowiedniego; jeśli uważasz, że powinieneś ponieść karę za to, że nie spełniasz oczekiwań (np. chcesz prowadzić kwiaciarnię, a cała rodzina to prawnicy) – to są oznaki depresji. Depresja to nie tylko smutek, to przede wszystkim poczucie winy. Nieuzasadnione poczucie, że życie układa się niekorzystnie i jest to uzasadniona kara za winy. Ale nie jest. O ile nie wsiadasz za kierownicę po pijanemu, lub nie działasz w inny świadomy sposób, zagrażający utratą zdrowia lub życia, można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że obwinianie siebie jest oznaką choroby.
Jestem za brzydka, za mało wysportowany, za mało się uczę, za mało udzielam społecznie czy towarzysko, za mało uwagi poświęcam rodzinie, nie nadaję się do tej pracy, mogłem lepiej to zrobić, ona mnie nie chce bo nic sobą nie reprezentuję, nigdy nic nie osiągnę…
Odpowiedz sobie na pytanie dlaczego tak uważasz. Czy naprawdę chcesz mieć ciało atlety, czy wolisz poczytać książkę? Czy mogłeś przewidzieć, że któraś część projektu pójdzie w niewłaściwą stronę, a może nie było to możliwe? Czy spędzasz mnóstwo czasu pracując, bo chcesz wyjechać na kilkutygodniowe wakacje z rodziną? Czy uważasz, że istnieje jeden typ urody obowiązujący jako „ładny/brzydki”, czy może masz inny gust niż twoje przyjaciółki? Jeśli któryś z tych argumentów do ciebie przemawia – to bardzo dobrze, kontynuuj racjonalne eliminowanie negatywnych myśli. Jeśli jednak nadal uważasz, że to, co cię złego spotyka jest zasłużone – jak najszybciej zadzwoń do psychiatry. Tak, brzmi to przerażająco, ale zadzwoń do psychiatry. To lekarz jak każdy inny, który ci pomoże. Do wizyty nie potrzebujesz skierowania. Nikt w przychodni nie będzie dopytywał o powód zgłoszenia. Psychiatra to lekarz, który ci pomoże. Czy trzeba do niego iść? Grypę niby też można wyleczyć samemu, ale trwa to dłużej, są duże szanse na pogorszenie zamiast poprawy, a do tego może dojść do komplikacji.
Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że każdy z obecnych kiedyś był chory na grypę. Zna objawy, zna sposoby zapobiegania, zna metody leczenia. Ale nawet jeśli zrobi wszystko jak trzeba, może trafić się czas w życiu, kiedy organizm będzie mniej odporny, i mimo wszystko ponownie rozwinie się grypa. Czy grypa jest groźna? I tak i nie. Jeśli podejdzie się do niej rozważnie, to dochodzi do wyzdrowienia. Ale z grypy mogą być komplikacje, może dojść do chorób serca (np. zapalenie mięśnia sercowego), z chorób serca do szpitala, a ze szpitala do śmierci. Na co dzień nikt o tym nie myśli. Więc dlaczego jesteśmy przygotowani na grypę, a na depresję, która zabija o wiele więcej osób, nie? Można poznać objawy i kiedy zaczynasz je dostrzegać u siebie lub u bliskich, iść do specjalisty. Z chorym gardłem przecież pójdziesz. Depresja to normalna choroba. Zapobiegaj lub reaguj odpowiednio wcześnie.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie namawiam do życia w stresie i traktowania każdego smutku lub zmęczenia jako początku choroby, ale jeśli objawy utrzymują się przez kilka tygodni, to co szkodzi sprawdzić? Namawiam do tego, żeby traktować siebie z miłością. Dbajcie o siebie. Mężczyzna powie, że przecież to niemęskie, nie będzie się roztkliwiał – a co jest bardziej niemęskie: konsultacja u specjalisty czy usunięcie się z życia towarzyskiego, rodzinnego i zawodowego? Kobiety potrafią bagatelizować i tłumaczyć poważne problemy czymś, co akurat pasuje (np. przepracowaniem) – a co jeśli to nie przepracowanie? Koleżanki będą się ze sobą spotykać, rozwijać zawodowo, dzieci będą rosły, a ty będziesz obserwować to z daleka, siedząc na łóżku i płacząc. Mózg to też część ciała. Robisz USG, badasz krew, odwiedzasz dentystę, a co z mózgiem? Jak serce zaczyna szwankować, to nikt nie zastanawia się czy reagować. Ale serce daje jasne sygnały. Mogą to być różnice w ciśnieniu, kołatanie serca, zmęczenie, w poważniejszych sytuacjach ból w klatce piersiowej. Przewaga serca jest taka, że są to objawy, które przez lata udało się lekarzom i organizacjom uświadomić i wbić ludziom do głów. „Jeśli jest wypadek samochodowy, sprawdź przytomność, uważaj na kręgosłup poszkodowanego” – bo grozi to utratą sprawności ruchowej. Dlaczego o tym pamiętamy? Bo to wypadek, więc jest groźba śmierci. „Jeśli ktoś zasłabł, sprawdź czy potrafi odpowiedzieć na proste pytanie” – sprawdzamy czy to udar. Dlaczego sprawdzamy? Bo przecież to serce i może umrzeć. Racja. A teraz przypomnij sobie ostatni rok i historie w telewizji czy w Internecie: ile osób zmarło z powodu depresji? Nikt czy może wielu? A w telewizji słyszymy tylko o osobach publicznych. Jak ta kwestia wygląda w twoim otoczeniu? Depresja też prowadzi do śmierci. Bez znaczenia jest wiek, płeć i stan portfela. Szczególnie młodzi ludzie są podatni na próby samobójcze. Rzucenie się pod pociąg czy śmierć przez powieszenie – to się dzieje nie tylko w filmach. Popatrz na swoją rodzinę, na sąsiada, współpracownika i wyobraź sobie, że jutro może go nie być. Daje do myślenia?
Depresja to choroba, więc jak każda inna ma swoje bardziej i mniej sprzyjające warunki, często jedną z przyczyn jest brak uwagi lub nadmierne oczekiwania rodziców w stosunku do dzieci, co w wyniku kryzysu w dorosłym życiu, uaktywnia tamte problemy z lat młodych. Czasem ktoś reaguje agresją, czasem jest uśmiechnięty na zewnątrz, ale odczuwa pustkę w środku – to nie minie. Zadzwoń do psychiatry.
Nie kichasz i nie masz gorączki, ale nie jesteś w stanie wyjść z domu. Pewnie pomyślisz, że przecież oczywiste jest, że jeśli coś nie gra to szuka się pomocy. A jeśli Ci powiem, że każdego dnia budzisz się z myślą, że przecież to chwilowe i przejdzie, bo jesień, bo zmęczenie, bo stres, bo przepracowanie, bo powinieneś więcej ćwiczyć lub jeść więcej warzyw… Albo – bo sobie na to zasłużyłeś. I z kilku dni robią się miesiące, stan nie mija, a wręcz się pogłębia. To właśnie podstępność depresji. Nie ma zdecydowanego sygnału, że oto przyszła. Nie dostaniesz gorączki, wysypki, ani nie zaboli cię od tego kolano. Depresja to jeden lub wiele odcieni, które sprawiają, że życie staje się przeszkodą. Przestajesz żyć, zaczynasz wegetować.
Na świecie w 2017 było ponad 300 milionów osób chorych, w Polsce to ok. 2 miliony, z czego leczy się tylko połowa. A te ilości rosną.
23 lutego obchodzimy dzień walki z depresją. W kalendarzu są też inne daty powiązane z tą chorobą – i bardzo dobrze. Największą trudnością jest z jednej strony niechęć (lub niemożność) chorego do przyznania przed sobą, że sprawa jest poważniejsza, z drugiej sam proces leczenia, który może trwać latami, a z trzeciej opinia społeczna. Nie przyznam się ani przed sobą, ani przed innymi – bo co ludzie powiedzą? Że jestem psychiczny. Wstyd jest silnym bodźcem, który odsuwa w czasie szukanie pomocy, a depresja sama nie minie. Uczysz się gotować, jeździć samochodem czy śpiewać korzystając z rad kogoś, kto się na tym zna. Skorzystaj z wiedzy psychiatry, psychologa lub psychoterapeuty.
Jeśli miałbyś zapamiętać jedną rzecz z tego spotkania, to zapamiętaj, że jeśli zaczynasz odczuwać nieuzasadnione poczucie winy za to, co ci się przytrafia, i ono nie mija, to może być oznaka depresji. Im dłużej będziesz zwlekać, tym gorzej. Psychiatra jest zwykłym lekarzem, a depresja chorobą cywilizacyjną. Nie ma powodu do wstydu. W portalu fundacji Opoka powstał dział poświęcony depresji (depresja.opoka.org.pl), w którym znajdują się informacje o chorobie, porady ekspertów, a także przestrzeń do dzielenia się swoimi historiami i inspiracją do działania. Tam też znajdują się informacje o miejscach konsultacji. Czytajcie i dzielcie się swoimi doświadczeniami, tylko tak możemy wspólnie pokrzyżować szyki depresji i może w przyszłym roku statystyki zamiast rosnąć, zmaleją.