Bliscy, przyjaciele, współpracownicy, przedstawiciele byłych i obecnych władz samorządowych, a także licznie zgromadzeni mieszkańcy odprowadzili cenionego lekarza na miejsce spoczynku.
– Miało być zwycięstwo w walce z chorobą, a jednak się nie udało. Na pewno w sercu każdego pojawia się pytanie: „Dlaczego ta śmierć?” Trudno nam będzie na to pytanie znaleźć odpowiedź, bo spotykamy się tutaj z tajemnicą. Dzisiaj trzeba mocno uświadomić sobie prawdę, że Jezus jest zmartwychwstaniem i życiem. Śp. Marka Hubera poznałem jako człowieka do końca oddanego swojej pracy. Każdego traktował z szacunkiem i starał się pomóc tak, jak umiał najlepiej. Zawsze można było na niego liczyć. To był lekarz z powołania, który całkowicie wypełniał swoje przyrzeczenie lekarskie, które mówi, by obowiązki sumiennie spełniać, służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu, według swojej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc. Śmiało dziś możemy powiedzieć, że do śp. Marka odnoszą się słowa św. Pawła, że nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. Doktor Marek Huber należał do swojej rodziny, ale również należał do swoich pacjentów, którym niósł pomoc. Był człowiekiem wielu pasji. Uprawiał sport, był zapalonym wędkarzem. Uwielbiał historię i książki. Potrafił być duszą towarzystwa, chwycić za gitarę, zagrać i zaśpiewać. Będzie nam tego brakować. Spełnił też swoje wielkie marzenie, udając się na pieszą pielgrzymkę do sanktuarium św. Jakuba w Hiszpanii. Jaką receptę nam dziś zostawia? Myślę, że powiedziałby „nie martwcie się i nie płaczcie” – mówił w homilii ks. Tomasz Stec.
Ks. Jerzy Raźny również zwrócił się do rodziny śp. Marka Hubera.
– Był dostępny w każdej chwili, nawet poza godzinami przyjęć w gabinecie. Osobiście dziękuję mu za życzliwość, obecność w naszej wspólnocie parafialnej, świadectwo jego życia. Żegnając śp. Marka, ufamy, że dobre czyny idą za nim – powiedział proboszcz parafii pw. Św. Michała Archanioła.