– To już czwarty rok, odkąd jestem przykuty do łóżka. Czasem myślę, że ja mam taki czyściec na ziemi. Nieraz jest tak ciężko, że serce krzyczy z bólu. To jest moja droga krzyżowa, którą muszę przejść – opowiada 36-letni Adam Dudek z Makowicy dla Gazety Krakowskiej.
Magda Dudek wstaje codziennie o 5 rano. Musi zrobić koło męża wszystko przed wyjściem do pracy. Podać lekarstwa, zmienić opatrunki, przepłukać cewnik. Tak jest już od 4 lat, od kiedy zdiagnozowano u 36-latka neurosarkoidozę: ciężką, podstępną i bardzo rzadką chorobę, która zaatakowała mózg i rdzeń kręgowy. Uszkodziła układ moczowy, wydalniczy, słuch i wzrok, sparaliżowała od pasa w dół, uzależniła od innych, przykuła do łóżka. Mężczyzna cudem przeżył dwa zatory i udar mózgu. Choroba całkiem zahamowała jego odporność, zaatakowała wszystkie organy: serce, wątrobę, płuca, jelita, pojawiła się osteoporoza i spowodowane przez nią patologiczne złamania kręgosłupa, uaktywniła padaczka, cukrzyca. W tej chorobie tak naprawdę organizm niszczy sam siebie. Do tej pory nie ma skutecznego lekarstwa, chorobę tę leczy się objawowo.
Ostatnio pojawiły się nowe zmiany w mózgu. Najbliższe badania mają wykazać, czy organizm wykształcił przeciwciała na podane wlewy, które utrzymują mężczyznę przy życiu.
– Najgorsze są ataki padaczki, które zdarzają się prawie codziennie. Jakiś czas temu, po jednym silnym ataku, mąż dostał tyle morfiny, że zapadł w śpiączkę na dwa tygodnie. Po przebudzeniu z trudem rozpoznawał ludzi – opowiada Magda. Podstawowym pokarmem dla 36-latka każdego dnia są leki przeciwbólowe. Mimo to, na większość z nich organizm reaguje już uczuleniem.
Namacalny strach
O Adamie, pisaliśmy już dwa lata temu, podczas organizowanej dla niego zbiórki przed świętami Bożego Narodzenia. W pokoju mężczyzny nic się zmieniło od tego czasu. Nadal w centralnym miejscu stoi łóżko, u którego wisi woreczek na mocz, pod łóżkiem głośno buczy aparat z tlenem. Na blacie obok łóżka sterta lekarstw i opatrunków. Od momentu mojej ostatniej wizyty choroba jeszcze bardziej się posunęła.
– Co najbardziej boli? Wszystko – odpowiada mężczyzna. – Całe ciało, mięśnie, kości, nerwobóle niemiłosiernie wykręcają ręce i nogi – dodaje.
Obok łóżka Adama jest tapczan, gdzie śpi żona. Choć w zasadzie noce są czuwaniem. Magda wyczulona jest na każdy jego ruch, każdy niespokojny oddech. Zaraz wstaje, uspokaja, przytula. Kiedy Magda jest w pracy, mężczyzną opiekują się jej rodzice i mama Adama.
Oprócz zdrowia siada psychika. Adam, mimo wielkiej woli życia coraz częściej z lękiem myśli o przyszłości. Codzienny ból potrafi pokonać nawet najtwardszego zawodnika. Psychika Magdy też poddana jest wielkiej próbie, nieraz wstaje tylko siłą woli.
– Często siedzę i czuwam przy łóżku mojego Adasia. Widzę co jakiś czas grymas bólu na jego twarzy i serce mi pęka. Do tego ten strach, okropny strach: o niego, o nas, o życie, o pracę… To taki namacalny strach, od którego głowa chce pęknąć z bólu, a żołądek wywraca się na drugą stronę. Proszę, módlcie się za nas – cicho szepce kobieta. Po chwili kontynuuje: Kiedy mąż czuje się lepiej, boję się cieszyć. Boję się, że kiedy tylko się ucieszę, przyjdzie kolejne uderzenie. Nauczyłam się dziękować, ale nie oczekiwać.
Pośpieszyć z nadzieją
Adam nie ma przyznanej renty na stałe, tylko czasową na rok. Miesięcznie na same leki małżeństwo wydaje na biedę 2 tys. zł. nie licząc pampersów, opatrunków, maści. Pensja Magdy idzie w całości na spłatę kredytu za wybudowany dom.
– Kiedy jest bardzo ciężko, wtedy modlimy się do św. Józefa i jak juz wydaje się, że nie uda się dożyć do pierwszego, Bóg zsyła kogoś, kto przyjdzie i poratuje. Byle na leki starczyło. Boża Opatrzność i ludzka dobroć trzyma nas przy życiu – uśmiecha się Magda.
Adam potrzebuje też nowy wózek elektryczny, ponieważ nie ma już siły w rękach, by móc poruszać na swoim starym wózku. Żona też nie jest w stanie przepchać go po wyboistych drogach. Koszt takiego wózka to około 8 tys. zł. Drugim marzeniem jest samochód przystosowany do przewozu osób niepełnosprawnych. Używany można już kupić za 20-25 tys. zł. Ostatnio małżeństwo wynajęło auto z Nowego Sącza, by przywieźć mężczyznę na pogrzeb babci. Zapłacili za tę usługę ok. 400 zł.
– Marzę sobie, by pojechać na mszę św. do kościoła w Pasierbcu. Popatrzeć na obraz Matki Bożej Pocieszenia, z którego już tyle razy w życiu spływała na mnie pociecha – nadmienia mężczyzna. Do tej pory systematycznie odwiedza go kapłan w domu z sakramentami.
Mężczyzna patrzy za okno.
– Czasem nie mam siły już dalej żyć, choćbym wyszedł na chwilę z domu, pooddychał innym powietrzem – rozmarza się. Nad łóżkiem wisi obraz cierpiącego Jezusa, który przytula do siebie krzyż. Ból, wstyd, upokorzenie, własna bezsilność i bezradność, to codzienny krzyż 36-latka.
– Trudno taki krzyż brać i dźwigać – cicho szepce mężczyzna.
– Będzie lepiej – pocieszam na koniec. – Byle nie gorzej – uśmiecha się smutno 36-latek.
Marzenie Dudków postanowił spełnić Sądecki Sztetl w ramach Chaimowej Cedaki. Chaimowa Cedaka, to obok Sztetlowego Mikołajka i Jesiennej Micwy, jedna z głównych inicjatyw charytatywnych Sądeckiego Sztetlu, która jest organizowana cyklicznie w okresie Wielkiej Nocy. Na portalu powstała zbiórka, gdzie można wpłacać pieniądze na zakup wózka i samochodu: http://pomagam.pl/wr6p8kyw ,,By łóżko nie było całym światem”.
– Chcemy ufundować Adamowi wózek i przystosowany samochód, który będzie w stanie przewozić taki sprzęt- nadmienia Przemek Jaskierski, koordynator akcji.
– Makowica pod Limanową, gdzie mieszkają Dudkowie to górzysty teren. Siłą własnych rąk mężczyzna nie jest w stanie nawet wyjechać pod swój dom. Stąd potrzeba mocnego, akumulatorowego, wózka który poradzi sobie w górskim terenie. Samochód z kolei pomógłby choremu wybrać się do kościoła, w odwiedziny do bliskich, załatwić sprawy w mieście, zapewniłby namiastkę normalności. Cele są śmiałe, ale większa jest nasza ufność w dobroć osób, które zechcą pomóc – zachęca Przemek.
Więcej informacji można uzyskać pod numerem telefonu: 696 369 994, jaskierskiprzemek@gmail.com, http://www.sadeckisztetl.com
Adam nie krył wzruszenia, że znów ktoś zainteresował się jego losem.
– Już dziś dziękuję wszystkim, bo wiem, że dobrych serc nie brakuje. Doświadczyliśmy już wiele pomocy od ludzi, za wszystko i każdemu dziś mówię: Bóg zapłać!
Tekst: Krystyna Trzupek