-Wczoraj dopiero otrzymaliśmy listy osób, będących na domowej kwarantannie. Mamy kontakt z ludźmi, więc powinno się bardziej dbać o nasze, a tym samym i innych ludzi zdrowie – pisze do nas pan, który pracuje na poczcie, w jednej z miejscowości na terenie naszego powiatu.
Nasz czytelnik od ponad 20 lat pracuje, jako listonosz. Nie zarabia dużo. 1900 zł dostaje „na rękę„, ale w domowym budżecie, to i tak sporo. Bo jak każdy dołoży, po te „parę„ złotych, to można z tego wyżyć – wyznaje.
Listonosze, a koronawirus
Zawód listonosza, już dawno przestał być cenionym. Więc pewnie dlatego nikt, nie mówi o tej pracy w dobie pandemii koronawirusa. A szkoda, bo, zwłaszcza w tym okresie, mają oni więcej pracy, niż chociażby rok temu, o tej samej porze.
– Naszej pracy i poświęcenia nikt nie zauważa. Nikt nie dba o listonoszy, którzy w tym okresie są zawaleni listami, zwłaszcza urzędowymi. Można tę pracę usprawnić i nie trzeba wykonywać potwierdzeń odbioru. To samo można zrobić w przypadku listów sądowych – opowiada nam nasz bohater.
Praca listonoszy rozpoczyna się o godz. 7, a często kończy ok. 17. W tym okresie zmienione są również godziny otwarcia urzędów pocztowych, które są dostępne dla klientów od 7.30 do 15.30.
– Wielu pracowników poczty wzięło sobie wolne i opiekuńcze. Pracujemy więcej niż jeden etat. Dodatkowo sytuacja związana z epidemią, nie służy naszej pracy. Wczoraj dopiero otrzymaliśmy listy osób, będących na domowej kwarantannie. Mamy kontakt z ludźmi, więc powinno się bardziej dbać o nasze, a tym samym i innych ludzi zdrowie-podkreśla pracownik poczty.
Roznosimy listy, ale nie wiemy czy przy okazji nie wirusa
Nasz bohater apeluje do wszystkich tych, którzy w tym okresie spodziewają się lub oczekują na rentę, lub emeryturę, aby być przygotowanym na wizytę listonosza. Wielu pracowników poczty, którzy dostarczaja listy i przesyłki, przekroczyło 50 lat. Wiadomo, że ta grupa wiekowa, jest najbardziej narażona na zarażeniem się niebezpiecznym wirusem.
– Potwierdzeniu odbioru powinno być wykonane własnym długopisem. A tak nie jest, niestety. Każdy z nas ma jeden długopis, którego wszyscy dotykają. Dostałem parę gumowych rękawiczek, które po jednym dniu się rozleciały. Roznosimy pieniądze z rent i emerytur. Mamy kontakt z ludźmi, więc musimy się pilnować na każdym kroku – tłumaczy.
Nie obciążajmy również listonoszy niepotrzebnymi przesyłkami, które muszą nam dostarczyć do domów. Jeżeli ich nie potrzebujemy, to ten zakup odłóżmy również w czasie.
– Są i takie sytuacje, w których pod jeden adres dostarczam notorycznie paczki z kolejną parą butów lub ubrań. To naprawdę irytuje człowieka. No, ale nikt się za nami nie liczy. Chyba dopiero wtedy, gdy ktoś z nas listonoszy zachoruje – kończy swoją opowieść jeden z listonoszy.