Sprawa wyżywienia dzieci w limanowskich szkołach i przedszkolach stała się przedmiotem dyskusji podczas ostatniej sesji Rady Miasta. Radni, po emocjonalnej wymianie zdań z burmistrzem, odrzucili projekt uchwały o przejęciu dożywiania przedszkolaków i uczniów przez Limanowski Dom Kultury. Władysław Bieda twierdzi, że wprowadzenie zmian w tym zakresie nie wymaga zgody radnych, a samo rozwiązanie odciąży budżet miasta. Innego zdania są rodzice, którzy uważają, że nikt nie wziął pod uwagę ich stanowiska w sprawie funkcjonowania szkół i przedszkoli.
Swoją opinię wyrażają w liście, licząc na ponowne rozważenie spraw dotykających ich dzieci. Zaznaczają, że obostrzenia dotyczące zgromadzeń, uniemożliwiły im udział w sesji, podczas której poruszano tematy limanowskiego szkolnictwa.
– Problem miejskich szkół powraca jak bumerang. Gdy zaczyna się rekrutacja, zaczynają się kłopoty. Nie jest to tegoroczna nowość, ten bałagan trwa od lat. Inwestycyjnie pomijane placówki, gospodarczo radzą sobie same. Nikt nie narzekał widocznie tak musi być, lecz coś pękło, coś wyciekło i rodzice dowiedzieli się, że podczas obrad Komisji Oświaty 26 lutego 2020 roku będą omawiane propozycje pana burmistrza dotyczące zmian liczebności w klasach IV-VIII oraz zmiany w funkcjonowaniu szkolnych kuchni i stołówek. Zainteresowani bardzo licznie w niej wzięli udział, przedstawili swoje stanowisko, lecz burmistrz nie wziął go pod uwagę. Na próżno zostały przedstawione merytoryczne uwagi. Trudno jest dotrzeć do osoby, która słyszy, lecz nie słucha. Na próżno wypowiadali się specjaliści, psychologowie, logopedzi i terapeuci. Rodzice przyszli zabrać głos dwa dni później podczas sesji Rady Miasta. Przedstawili swoje stanowisko. Rozumiejąc potrzeby budżetowe miasta, chcieli wypracować kompromis i wspólnie poszukać oszczędności. Tym razem burmistrz nawet się nie pojawił. Pokłosiem tego dnia było zebranie przeszło 2000 podpisów społeczności limanowskiej na listach poparcia protestu przeciwko skandalicznemu działaniu włodarzy miasta oraz przekazanie pism do odpowiednich instytucji – Kuratorium Oświaty, Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, a także do pana burmistrza – piszą rodzice.
Jak relacjonują mieszkańcy Limanowej, instytucje wskazały w swych odpowiedziach niekorzystne skutki decyzji władz miasta. Sam Władysław Bieda jednak na razie nie przysłał odpowiedzi. Nowe wytyczne dla dyrektorów do arkuszy organizacyjnych nie ujmują pracowników kuchni.
– W zakresie kuchni znowu pominięte zostały argumenty rodziców, które jasno wskazują na odpływ dużej liczby dzieci ze stołówki, co może skutkować ciągłym podnoszeniem cen posiłku dla dzieci w przedszkolu, gdyż one nie mają możliwości rezygnacji. Niezrozumiałym dla nikogo jest podniesienie ceny o prawie 100%. Tymczasem w ościennych samorządach ciepły posiłek stanowi inwestycję w zdrowie dzieci i będzie pozytywnie skutkować w przyszłości. W obecnej strukturze kwotę obiadu regulują konkretne ustawy prawa oświatowego, ustanawiające opłatę przez rodzica – tzw. wsad do kotła. Po zmianach rodzice będą zmuszani do ponoszenia kosztów stałych w posiłku, co w innych samorządach jest wręcz niedopuszczalne, z olbrzymią krzywdą dla dziecka. Nikt nie będzie miał wpływu na ustalanie cen posiłku przez LDK. Należy sobie zadać pytanie, czy przebudowa LDK, która pochłonęła ogromne pieniądze, ma się sprowadzić do prowadzenia stołówek – dodają rodzice.
Autorzy listu kwestionują również oszczędności wynikające z takiej zmiany. Twierdzą, że stworzenie programu osłonowego, zmniejszającego obciążenie dla rodziców i tak będzie finansowane przez samorząd. Komercyjna sprzedaż posiłków przez LDK, przy dużej liczbie firm gastronomicznych, może się okazać nieopłacalna. Rodzice zwracają też uwagę na sprzeciw Rady Miasta wobec proponowanej reformy. W drugiej części listu podnoszą temat tegorocznej rekrutacji, która, ich zdaniem, nie przebiega prawidłowo i jest nieuzasadniona ekonomicznie.
– Rekrutacja w tym roku to kompletny chaos i bałagan, chociaż jak mówi magistrat, posiada on wszystkie dane do jej przeprowadzenia z kilkuletnim wyprzedzeniem. Po raz kolejny zapomniano o analizie. Nie doszło również do spotkania pomiędzy wójtem gminy a burmistrzem w dwóch już wyznaczonych terminach z uwagi na brak woli włodarza miasta w celu wypracowania porozumienia w zakresie rekrutacji. W SP nr 3 nie zostanie utworzony pełen oddział, czyli 24 dzieci nie zostało przyjętych do szkoły. Średni koszt utworzenia oddziału w ujęciu ośmioletnim w przypadku około 17 dzieci równoważy koszty z przychodami, w przypadku 24 dzieci mamy 7 dzieci, które przynoszą zysk, a pomniejszają koszty placówki. Kolejny absurd w ZSP nr 4, gdzie powstanie jeden oddział – 24 dzieci, a z listy zostało skreślonych 15 dzieci, mających rodzeństwo w szkole. Z miejskich szkół wyrzucane są całe rodziny, gdy nie dostaje się młodsze dziecko, starsze są z niej wypisywane i przenoszone do szkół gminnych. W ZSP nr 4 w tym roku nie będzie oddziału zerowego. Nikt nie skorzysta z pięknej, nowocześnie wyposażonej sali lekcyjnej. Nauczyciel straci posadę, a miasto wypłaci mu odprawę – to wszystko w imię oszczędności. Są chętne dzieci do podjęcia nauki w klasie „0”, lecz trafią do przedszkola i zajmą miejsce młodszym kolegom, a magistrat wypłaci dotację prywatnym przedszkolom. Podsumowując, we wszystkich szkołach miejskich brakło miejsca dla 44 osób. To dwa pełne oddziały klasowe. Przy takiej polityce za chwilę nasze szkoły będą stać puste. W całym tym procesie oszczędnościowym absurd goni absurd – oceniają autorzy listu.
Rodzice krytykują sposób łączenia i reorganizacji klas starszych, który prowadzi do powstania oddziałów nawet 36-osobowych bez uwzględnienia indywidualnych potrzeb uczniów, w tym różnych dysfunkcji. Oszczędności szuka się ponadto w przenoszeniu pojedynczych dzieci, by uniknąć podziału na grupy na zajęciach językowych i informatycznych. Sale do nauki tych przedmiotów nie są przystosowane, by efektywnie uczyć w nich tak liczne klasy. To, zdaniem rodziców, negatywnie wpływa na jakość kształcenia.
– Łączenie bądź reorganizacja klas sprowadza się do powstania oddziałów nawet o liczebności 36 osób w IV klasie w SP nr 3, w ZSP nr 4 – klasy 32-osobowej, a mówimy tu o dzieciach 10-letnich z różnymi dysfunkcjami. Natomiast w SP nr 2 przeniesieniu w IV klasie podlega jedno dziecko z dwóch klas 25-osobowych, co spowoduje powstanie dwóch oddziałów złożonych z 24 i 26 dzieci. Podobna reorganizacja dotyczy SP nr 1, gdzie jak pionka na szachownicy zamierza się przesunąć jedno dziecko. Nie zapominajmy również, że dzieci to nie cyferki w rachunku zysków i strat, a szkoła w swym założeniu jest organizacją non-profit. Wielkie inwestycje, wielki budżet to tylko ładna fasada, tego, jak naprawdę żyje się tutaj mieszkańcom. Samorząd powinien podczas podejmowania decyzji korzystać z dialogu społecznego, zwłaszcza teraz, gdy panuje epidemia i wielu osobom grozi bezrobocie z powodu kryzysu gospodarczego – podsumowują rodzice.