Po długiej i emocjonalnej dyskusji, w której wzięły udział również przedstawicielki rodziców, radni odrzucili projekt uchwały o zmianie statutu Limanowskiego Domu Kultury. W projekcie zapisano zmiany związane z prowadzeniem przez tę instytucję szkolnych stołówek. 6 radnych głosowało za przyjęciem uchwały, 8 – przeciw, a 1 wstrzymał się od głosu. Według opinii radcy prawnego projekt miał błędy formalne, ponieważ treść nie była zgodna z podstawą prawną.
Radca prawny, Winicjusz Wrona, powiedział, że projekt odwołuje się do art. 106 ustawy Prawo oświatowe, a instytucje kultury, takie jak LDK, nie wchodzą w zakres systemu oświaty. Nie można narzucić instytucji kultury konieczności przestrzegania przepisów obowiązujących w systemie oświaty. Radca prawny stwierdził jednak, że formalnie powinien się tym zająć wojewoda, który legalizuje uchwały. Przed głosowaniem odbyła się długa dyskusja.
Dorota Wójtowicz, zwracając się burmistrza Władysława Biedy oraz radnych podkreśliła, że kwestia stołówek nadal jest bardzo ważna dla wielu rodziców.
– Od marca próbujemy przekazać państwu nasze argumenty. Daliśmy Limanowskiemu Domowi Kultury możliwość komercjalizacji kuchni poprzez sprzedaż posiłków na zewnątrz, jednak nie zmieniliśmy zdania co do opłaty za obiad w kwocie wsadu do kotła. Do tej pory każda kuchnia, każda pani intendentka była w stanie w tej kwocie przygotować obiad dla przedszkolaków i dla dzieci w szkołach, a nawet w niektórych przedszkolach z tej kwoty zostawało np. na dodatkowe batoniki bądź różne dodatki do posiłków. Czasy są trudne i wszyscy o tym wiemy. Wiemy też, że oświata kosztuje. Nie po to ktoś ustanowił Prawo oświatowe i art. 106, by tak łatwo było go ominąć. A te zmiany do tego doprowadzają. W tym momencie Prawo oświatowe nie będzie miało już żadnego znaczenia. Był to gwarant dla rodziców, że dziecko może zjeść ten ciepły posiłek w szkole. Ja rozumiem, że jest program osłonowy, ja rozumiem, że tak jak burmistrz mówi, te kwoty nie są wielkie w przypadku 500 plus. Ale 500 plus nie było nam przyznane, aby wydawać to na posiłki w szkołach. Te pieniążki miały być na rozwój dziecka, a niestety żywienie jest podstawową potrzebą każdego człowieka, a nie dodatkową. 2000 ludzi podpisało pewną petycję, to są mieszkańcy waszego miasta. Dajemy szansę Limanowskiemu Domowi Kultury na zarabianie dodatkowych środków, ale prosimy o zabezpieczenia naszych dzieci w kwocie wsadu do kotła – apelowała do radnych Dorota Wójtowicz.
Przedstawicielka rodziców podkreśliła, że wzrost kosztów wyżywienia znacząco wpłynie na funkcjonowanie rodzin wielodzietnych. Miała również zastrzeżenia do jadłospisu, komunikacji z pracownikami Limanowskiego Domu Kultury, a także nowego regulaminu, który zakłada, że nieobecność dziecka na obiedzie trzeba zgłaszać do godz. 14.00 dnia poprzedniego.
– Na temat smaków i apetytów trudno jest dyskutować. Jadłospis, który został zaproponowany, jest praktycznie jadłospisem z jednej z kuchni szkolnych. Został on sprawdzony przez dietetyka. Jeśli dziecko zostanie zgłoszone jako alergik, kuchnia będzie proponować zamienne danie, takie, które nie będzie tego ucznia uczulało. W płomiennej wypowiedzi jednej z pań zostało to przedstawione jako armagedon całkowity, wszystkie dzieci się zatruły i nikt nie chce tego jeść. Natomiast wcale tak nie jest. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że jest to zbiorowe żywienie, tak samo jak było wcześniej. Musimy wszystkich traktować w naszym mieście jednakowo. Tu są takie duże roszczenia wysuwane, że ja się tylko zastanawiałem, kiedy ten posiłek powinien zostać podany jako pogryziony. To jest coś nieprawdopodobnego. Dzisiaj kanapka kosztuje więcej jak 3,50 zł i państwo oczekują, że 3,50 zł będzie kosztował obiad dwudaniowy. Zaproponowaliśmy program osłonowy dla wszystkich, którzy są w trudnej sytuacji. Jeżeli ktoś nie korzysta to, wyżywienie dla dziecka będzie kosztowało ok. 135 zł za miesiąc. 500 plus nie na to, żeby dziecku kupić obiad? To przepraszam, na co to 500 plus jest? Jeżeli ktoś jest w trudniejszej sytuacji materialnej, korzysta z dofinansowania. Jeżeli te dochody ma niższe, ma całkowicie darmowy obiad, jak wcześniej. Nie możemy ulegać ludziom, którzy w bardzo kwiecisty sposób i głośno będą krzyczeć, że się dzieje krzywda. Patrzmy na wszystkich mieszkańców. Wszystkich traktujmy jednakowo – odpowiadał burmistrz Władysław Bieda.
W dalszej części dyskusji burmistrz Władysław Bieda, prosząc o odejście od emocji, poinformował, że pracownicy LDK odbierają informacje od rodziców. Został też zakupiony specjalny program komputerowy z aplikacją, która ułatwi obsługę. Dzieci będą mogły korzystać również z e-legitymacji, zawierającej informacje o obiadach. Burmistrz podkreślił, że korekty w sprawach organizacyjnych są możliwe. Większość radnych również odniosła się do kwestii poruszonych przez przedstawicielki rodziców, zarówno w kwestii menu, organizacji wydawania posiłków, jak i ceny za posiłki.
– Menu jest ciekawe, urozmaicone. Każdy coś dla siebie znajdzie. Myślę, że logiczne byłoby poprosić panią dyrektor LDK o zmianę terminu zgłaszania nieobecności do godz. 6.00 rano – zwracał uwagę Janusz Kądziołka.
– Dajmy sobie szansę. Narosło dużo złych emocji. Ciągnie się to już bodajże ósmy miesiąc. Dajmy sobie szansę. Wszyscy wiemy, że wsad do kotła jest w tym momencie nierealny i nie do obronienia i to jest sprawa zasadnicza. To, że są gminy jeszcze w okolicy, które to robią, albo mają dużo pieniędzy, albo nie wiedzą, co z nimi zrobić. Dajmy szansę temu systemowi. Mniej złych emocji, plotek i zamieszania. Niech się to pomalutku kręci. Zobaczymy, jak to się będzie rozwijać – mówił Waldemar Śliwa.
– Dajmy szansę. Tylko jest pytanie inne, z drugiej strony. Po co są tutaj te dwie panie, przedstawicielki rodziców? Są po to, by przedstawić obawy co do tego, co już na dzień dzisiejszy widzą. Ja też chciałbym, żeby ten projekt nie skończył się fiaskiem, tylko tak, jak to widzi pan burmistrz, żeby był zysk dla miasta i żeby byli zadowoleni mieszkańcy. Niestety trudno mi w to uwierzyć. My jako radni musimy się opowiedzieć, czy chcemy żeby te stołówki prosperowały na zasadzie takiej, że będziemy płacić za obiady dużo drożej. To o to chodzi w tej chwili. Moim zdaniem przeniesienie do Domu Kultury stołówek jest bezsensowne. Dom Kultury to jest instytucja kultury, która powinna się zajmować kulturą. Uważam, że pani dyrektor będzie miała bardzo dużo zadań, piękny obiekt, wiele wyzwań i pracy. Gratuluję jej, że ma tyle siły i samozaparcia, że jeszcze starczy jej czasu, żeby prowadzić stołówki – komentował Adam Król.
– Nie mam może dobrej pamięci, ale to 3,50 – wsad – był wprowadzony w 2010 r. bodajże. Wtedy minimalna krajowa wynosiła 1317 zł brutto. Dziś mamy 2600 zł. 100% poszła minimalna. Przy programach osłonowych ten obiad nie pójdzie 100%. Kiedyś na spotkaniu z rodzicami padło z ust jednego z rodziców, że pan burmistrz nie będzie wskazywał rodzicom, na co mają przeznaczać 500 plus. Mogę to niedosłownie cytować. Po tym spotkaniu odnalazłem ustawę. Nie mam jej przy sobie, bo nie wiedziałem, że takie coś tutaj padnie. Ustawodawca, rząd czy sejm przydzielił 500 plus przede wszystkim na poprawę socjalno-bytową dzieci: wycieczki, ubrania, posiłki. Przeznaczenie tych środków na inne cele może spowodować, że zostaną zabrane w formie gotówkowej, a rodzice otrzymają czy to bony, czy będą zakupywane inne rzeczy. To nie jest tak, że za 500 plus można sobie, jak to wtedy padło, kupić działkę – argumentował Piotr Zoń.
– Nie lekceważyłbym argumentów jednej i drugiej strony. To są argumenty bardzo poważne. Z jednej strony argumenty finansowe, o których mówi pan burmistrz w trosce o dobro miasta. Ale z drugiej strony argumenty rodziców, też finansowe. Być może to się rozbija o jakieś kwestie pośrednie – kwestię menu, wydawania tego itd. Ale myślę, że u podstaw tego leżą obawy związane z funkcjonowaniem stołówek w dłuższej perspektywie czasowej – mówił Adam Dębski.
– Cieszę się, że pan burmistrz zapewnia, że będą stołówki we wszystkich szkołach. Cieszę się, że dogrywane jest wszystko. Ja mam nadzieję, że jeżeli to zostanie w takim kształcie, jak planują panowie burmistrzowie, to zadziała. Ale również gdzieś z tyłu głowy, wyobraźnia podpowiada mi jedną rzecz, że nie będzie w czterech szkołach jadalni po odpływie uczniów z tych stołówek. Mówicie, że dbacie o finanse samorządu. Ja się cieszę, ale są pewne dziedziny, gdzie nie powinny się liczyć finanse, a dobro tego młodego obywatela, który kiedyś może będzie chciał pozostać w tym mieście. Ale na chwilę obecną taki rodzaj polityki nas, młodych, tu nie zatrzyma, bo nie jest to dla nas wsparcie finansowe w żaden sposób – podsumowała swoje stanowisko Dorota Wójtowicz.
fot. screen z nagrania sesji