O koronapandemii i wirusie słów kilka. Część Pierwsza

O koronapandemii i wirusie słów kilka. Część Pierwsza

Cóż mogę na ten temat jeszcze wspomnieć? W dobie narastającego konfliktu wzburzanego niczym morskie fale przez poczynania rządu, oraz ludzi ich rozumienie obostrzeń i pandemii postanowiłem przelać chociaż część mojej frustracji i zażenowania obecną sytuację w kraju na przysłowiowy papier. Tak też powstał jeden z moich pierwszych, choć i krótszych felietonów który jednak zawiera w sobie przewrotną puentę i mam nadzieję skłania do refleksji. Mam nadzieję, że w trudnych czasach zarazy wywołam uśmiech na chociaż jednej, zasmutniałej twarzyczce i poprawię komuś dzień niniejszym felietonem. ~ Górka

Jakby to ująć? Premier znowu nam mówi co mam robić, czyż nie? Sam już tak naprawdę nie wiem co mam w ogóle o tym myśleć. Tak sobie myślę, że pierwsze dni koronawirusowej pandemii były na swój sposób magiczne. „Dlaczego akurat magiczne?” zapewne zapytacie, otóż dlatego, że człowiek wtedy nie myślał.

Przypomnijcie sobie, przychodzi jakiś COVID nie wiadomo skąd, nie wiadomo co to i skąd to i nagle Prezes i Spółka (alias PiS) zaczynają panikować. Przysłowiowego świra szło dostać, ale działaliśmy tak, jak nam przykazano. Ale im dalej tym więcej drzew, a tymi przysłowiowymi drzewami były oczywiście niuanse stojące za wszystkimi obostrzeniami, zakazami, nakazami, zaleceniami, przykazaniami i innymi rzeczownikami.

A właśnie! Skoro już mówimy o rzeczownikach to jeszcze warto wspomnieć o tych czarodziejskich, wiruso-odpornych klasach w szkołach. Bo przecież każdy wie, że koronka czeka sobie na nas, uczniów grzecznie zaraz przed klasą żeby zaraz po tym podjąć próbę zakażenia takiej bidulki. A kolejnym rzeczownikiem wartym wspomnienia są równie czarodziejskie maseczki które natchnione mocą chyba samego wirusowego boga mają redukować ryzyko zakażenia do minimum. Ale jak to ze wszystkimi rzeczownikami bywa, tak i przeznaczenie maseczek zmieniło swój wyraz. Szumi wspominał o tym, że nie ma sensu ich noszenie a z kolei jego sukcesor twierdzi wręcz przeciwnie.

I tak też dochodzimy do punktu kulminacyjnego niniejszego tekstu, bo warto wspomnieć także o tym jak to antycovidowcy tłuką się z procovidowcami. Jako człowiek postronny stwierdzam, że jest to co najmniej przykre.

W ramach przewrotnej puenty, czy też podsumowania chciałbym przytoczyć znane wielu osobom przysłowie mówiące tak – „Było dwóch braci mądrych, a trzeci żonaty”. Pytanie jednak czy mądrośc idzie w parze z troskami dni codziennych i szczęściem? Kto z tego trio jest faktycznie człowiekiem szczęśliwym? Człowiekiem który nie ma głowy zajętej głupotami i argumentami, człowiekiem który żyje swoim własnym rytmem niezależnym od poglądów czy okalających go, innych ludzi? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami Szanowni Państwo. 


Tekst. Bartłomiej Górka
Fot. tech.wp.pl

Zobacz również