„Wilczyce – dawne dzieje” Marii Niedojad (Klimek) to pierwsza publikacja poświęcona w całości tej miejscowości w gminie Dobra. Jak podkreślają członkowie Stowarzyszenia „Spod Ćwilina”, książka stała się impulsem do podjęcia działań na rzecz promowania lokalnej tradycji i kultury. Poniżej publikujemy wywiad z Marią Niedojad, który przeprowadziły Magdalena Puchała i Maria Wątor.
Skąd wziął się pomysł i co było inspiracją do napisania książki?
Przeszłość mojej rodzinnej wsi Wilczyce zawsze mnie interesowała. Zastanawiałam się, kiedy powstała, jak kiedyś wyglądała oraz w jaki sposób postępował proces przemian; co na ten temat mówią źródła. Zdawałam sobie sprawę, że szukanie informacji związanych z historią miejscowości, będzie wymagało czasu i pracy. Trzeba dotrzeć do materiałów archiwalnych, opracowań, zapisków, kronik, dokładnie je przeczytać, aby znaleźć odpowiedź na postawione pytanie. To pierwsza część – historyczna. Natomiast druga, to wydarzenia życia codziennego – jak się kiedyś tutaj ludziom żyło. W przeszłości moja mama opowiedziała mi, jakie były kolejne etapy pracy lnem – od zasiania, aż po wyrób płótna. Należy pamiętać, że w okresie wojny oraz w czasach powojennych, był to surowiec, od którego zależało zaopatrzenie rodziny w materiał, niezbędny do codziennego funkcjonowania oraz potrzeb domowych. Tę opowieść zapisałam i schowałam do szuflady. Po kilku latach, robiąc porządki, natknęłam się na ten zapisek i zaczęłam się zastanawiać; a może by tak coś dopisać, by powstał chociaż krótki artykuł? Można powiedzieć, że przekazana opowieść mojej mamy, była inspiracją do napisania książki.
I z artykułu zrobiła się książka…
Rzeczywiście początkowo tak się zaczęło. Później pomyślałam, że jeden opis to za mało, więc spróbuję go poszerzyć o inne wydarzenia. O życiu codziennym w dawnych czasach najlepiej przecież wiedzą najstarsi mieszkańcy, którzy je przeżyli. Tak więc zrodziła się we mnie myśl, że spróbuję ich odszukać i przeprowadzić z nimi rozmowę. Bez większego problemu udało mi się odnaleźć wszystkich seniorów Wilczyc. Dotarłam również do mieszkańców, którzy pochodzą z tej wsi, a mieszkają zupełnie gdzie indziej, w różnych częściach kraju. Muszę przyznać, że wszystkie te rozmowy i spotkania bardzo mnie wzruszyły i ubogaciły. Doświadczyłam życzliwości, serdeczności i przyjaźni. Wszyscy moi rozmówcy także byli bardzo ucieszeni z moich odwiedzin bądź rozmowy telefonicznej. Poczuli się dowartościowani przez to, że ktoś ich odwiedził, chce z nimi porozmawiać, zainteresował się historią ich życia, z uwagą ich słuchał i chce napisać o tym książkę. Po każdym przeprowadzonym wywiadzie w moich zapiskach przybywało stron, gdyż każdy wnosił coś nowego. I tak, z artykułu zrobiła się książka. Później już wiedziałam, że książkę muszę napisać i to w miarę szybko. Szczególna motywacja były częste pytania ze strony starszych osób, które udzieliły wywiadu: „Jak tam idzie pisanie książki? Ja już pewnie jej nie doczekam. Bardzo bym chciała ja przeczytać”. Akurat zbiegło się to z początkowym okresem pandemii Covid-19, wówczas postanowiłam przyśpieszyć pisanie. Podjęłam decyzję, że dołożę wszelkich starań, by sprawić seniorom niespodziankę. I udało się, wszyscy oprócz księdza prałata Józefa doczekali wydania książki. W dowód mojej wdzięczności dla najstarszych mieszkańców za ich życie i wkład w różne działania na rzecz środowiska lokalnego, postanowiłam ich wyróżnić. Po wydaniu jako pierwszych odwiedziłam i podarowałam książkę wraz ze specjalną dedykacją. Myślę, że ten gest był bardzo tym ludziom potrzebny i wywołał uśmiech na ich twarzy.
Spodziewała się Pani takiego odzewu?
Miałam nadzieję, że książka powinna zainteresować mieszkańców, gdyż każdy znajdzie w niej jakąś cząstkę siebie; znajome miejsca, ludzi, być może swoich przodków. Ponadto poszerzy swoją wiedzę na temat okolicy, w której żyje bądź z której się wywodzi. Moim celem było zachować i ocalić spuściznę naszych przodków i przekazać ją przyszłym pokoleniom, gdyż im dalej, tym trudniej zrekonstruować wydarzenia, na których odcisnęło się piętno upływającego czasu.
Czy zostały jeszcze egzemplarze książki?
Wszystkie się rozeszły. Obliczyłam, że ten nakład powinien wystarczyć i w miarę wystarczył. Jednak w przypadku większego zainteresowania jest możliwy dodruk.
Ile czasu zajęło napisanie książki?
Całość zajęła mi około dwóch lat; szukanie i gromadzenie materiałów, przeprowadzanie wywiadów i pisanie.
Co było najtrudniejsze w pisaniu?
Trudnością było dotarcie do źródeł oraz znalezienie czasu, którego trzeba było dość sporo. Wiadomo, praca zawodowa, codzienne obowiązki, niekiedy nie pozwalały na zajęcie się pisarstwem. Jednakże świadomość, że presja czasu dla mnie nie jest istotna, dodawała mi sił. To nie jest tak, jak ze szkolnym wypracowaniem, że musi się zdążyć na jutro.
Jak znaleźć czas na pisanie?
Myślę, że czas mamy wszyscy taki sam; doba trwa dla każdego 24 godziny i ani minuty dłużej. To już od nas zależy, na co go przeznaczymy. Ale w myśl powiedzenia „dla chcącego, nie ma nic trudnego”. Czyli trzeba chcieć, to i czas się znajdzie.
Czy planuje Pani napisać kolejną książkę?
Myślę, że przetarłam szlaki i otworzyłam furtkę dla innych. Teraz mają wzór, wiedzą od czego zacząć oraz jak to ma wyglądać.
Czy wydanie książki zmieniło Pani życie?
Na to pytanie odpowiem z nieco szerszej perspektywy. Na nasze życie mają wpływ różnorodne czynniki dnia codziennego. Nasza praca, media, Internet, spotkania z ludźmi, życie kulturalne, czytanie książek, to wszystko nas w pewien sposób kształtuje i zmienia, chociaż często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Podczas pisania książki dane mi było poznać ludzi twardego charakteru, którzy przeżyli koszmar wojny, doświadczyli skrajnej nędzy i głodu, i są świadkami trudnej historii. Oni uczą nas wszystkich co się w życiu liczy, skłaniają do refleksji, a także są źródłem siły i inspiracji w trudzie dnia codziennego. Myślę, że książka powinna zmienić coś na lepsze w każdym czytelniku.
źródło: Stowarzyszenie „Spod Ćwilina”; oprac. MAG
fot. Magdalena Puchała, Maria Niedojad