– Nie da się tej instytucji, jak zresztą wielu innych uregulować i przypisać komuś, to najłatwiej jest przypisać szpitalowi powiatowemu – mówi Marcin Radzięta. Dyrektor szpitala w Limanowej, w ten sposób odniósł się do braku w naszym powiecie koronera, czyli osoby odpowiedzialnej za stwierdzanie zgonów.
Obecnie przyczynę zgonu stwierdza lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, ale czyni to zazwyczaj w godzinach pracy i dyżuru. Rzeczywistość jest jednak brutalna, bo lekarze często są wzywani do sytuacji, gdzie zgon trzeba stwierdzić. I czynią to 24 godziny na dobę. Mimo że wiele razy próbowano uregulować prawnie instytucję koronera, to do tej pory jest z tym problem.
– Nie da się tej instytucji, jak zresztą wielu innych uregulować i przypisać komuś, to najłatwiej jest przypisać szpitalowi powiatowemu – mówi Marcin Radzięta.
W ten sposób dyrektor szpitala tłumaczył radnym powiatu limanowskiego, dlaczego w naszym regionie nie ma osoby, która stwierdziłaby zgon.
– Mimo, że ogłaszano konkursy, to żadna osoba nie chce świadczyć takich usług. Jest to praca po godzinach. Co zrobiono? Włożono to szpitalowi powiatowemu, bo jest on najbliżej pacjenta. Najlepiej, aby było to tuż obok SOR-u. Co więcej. Szpitale na takie rozwiązania niechętnie się godzą, bo nie ma na to środków, a lekarz tam musi być – tłumaczył radnym M. Radzięta.
Nie ma panaceum na taką sytuację
Ostatnią propozycją, która pojawiła się w przestrzeni publicznej, zaproponowana przez Ministerstwo Zdrowia obowiązki pracy koronera chce powierzyć lekarzom całodobowej i świątecznej opieki zdrowotnej.
– Jest taka informacja, że to w ramach tej nocnej i świątecznej opieki, której nikt nie chce realizować, ale realizują je szpitale powiatowe. Obowiązki koronera ma realizować lekarz tejże opieki. Myślę, że nie trzeba tego komentować – zakończył swoją wypowiedź dyrektor Marcin Radzięta.
Do całej sytuacji odniósł się również Mieczysław Uryga. Starosta Limanowski zaznaczył, że przepisy dotyczące instytucji koronera są dawno zdezaktualizowane i zupełnie nie pasują do aktualnej rzeczywistości.
– Apelujemy cały czas na różnych spotkaniach, aby sprawę tą uregulować. Jeżeli starosta nie może, to kto. Nie możemy na nikim wymusić, aby pełnił te obowiązki. To jest trochę takie spychactwo. Jeżeli nie ma się, kto tym zająć, to szpital musi – mówił rozemocjonowany M. Uryga.