Mateusz zachował się bardzo odpowiedzialnie. Żałuje, że życia starszemu mężczyźnie nie udało się uratować

Mateusz zachował się bardzo odpowiedzialnie. Żałuje, że życia starszemu mężczyźnie nie udało się uratować

11-letni Mateusz zachował się bardzo odpowiedzialnie. I choć życia mężczyzny nie udało się uratować, to rodzice są dumni z postawy swojego syna.

Mateusz ma 11 lat i jest uczniem 5 klasy szkoły Podstawowej w Zasadnem (gm. Kamienica). Dwa dni temu wracał tą samą drogą, tak, jak zwykle ze szkoły do domu.

Zdarzało mu się, że czasem ucinał sobie krótką rozmowę ze starszym mężczyzną, który samotnie mieszkał w jednym z domów we wspomnianej miejscowości. Tego dnia niestety mężczyzny nie było wokół obejścia, ale zaniepokoił go odgłos szczekającego psa, którego właściciel był straszy człowiek.

Mateusz zdecydował się wejść na posesje. Jego wzrok skierował się na psa i leżącego obok mężczyznę. Podbiegł do niego i zobaczył, że się nie rusza, nie oddycha i nie daje żadnych oznak życia. Chłopiec się nie przestraszył i szybko pobiegł po pomoc do jednego z pobliskich domów, w którym wiedział, że jest osoba, która może zadzwonić po pomoc.

Historię tę opowiedział nam pan Józef Wąchała, tata Mateusza. Przypominamy ją dlatego, że kilka dni temu w Andrychowie miała miejsce podobna sytuacja. 14letnia Natalia zasłabła w centrum miasta i przez kilka godzin nikt jej nie pomógł. 

W tej naszej lokalnej historii zareagował nastolatek, natomiast w opisywanym przez media wydarzeniu nie pomógł nikt. Niestety wypadkach życia niestety nie udało się uratować.

– Wracałem z Limanowej i natknąłem się sąsiadkę, która miała wezwać pomoc. Zrobiłem, to ja, widząc, co się dzieje – opowiada nam Józef Wąchała.

– Jestem strażakiem i wiem, co w takich sytuacjach powinno się robić. Podszedłem do domu sąsiada i zobaczyłem, że leży nieruchomo. Natychmiast zadzwoniłem na numer alarmowy 112. Otrzymałem informację, aby podjąć akcję reanimacyjną i czekać do przyjazdu karetki. Niestety objawy wskazywały, że już mu nie jestem w stanie pomóc – dodaje pan Józef.

Rodzice Mateusza z postawy syna i jego zachowania są bardzo dumni. Jak podkreślają, pewnie niejeden dorosły człowiek tak przytomnie, jak ich syn mogliby się nie zachować. A Mateusz nie pozostał obojętny i nie przestraszył się.

– Żyjemy oczywiście historią dziewczynki z Andrychowa. Pewnie, tak, jak każdy. Kiedy Mateusz przyszedł do domu, to najbardziej żałował tego, że życia naszemu sąsiadowi nie udało się uratować. Opowiedział babci, co się wydarzyło i najbardziej żałował tego, że może mógł pomóc temu człowiekowi, gdyby miał w tym dniu mniej lekcji – podkreśla Józef Wąchała.

Zobacz również