Eklektyzm charakteryzujący sobotni występ Marioli Bukowiec i projektu Surreal Players+ stanowił o jego wartości; potrafił zaciekawić, zmusić do refleksji, pozytywnie nastroić.
To było jedno z tych wydarzeń, o których mówi się post factum: fenomenalne, niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju. Koncert rozpoczął się niespełna kilka minut po 19.30 w szczelnie wypełnionej sali kameralnej LDK.
O tym, że w Limanowskim Domu Kultury przy ul. Bronisława Czecha odbywają się interesujące imprezy muzyczne, nie trzeba chyba nikomu przypominać. Wystarczy sięgnąć pamięcią do recitalu Leszka Cichońskiego – wybitnego gitarzysty, kompozytora, stałego bywalca największych festiwali bluesowych na świecie, który 17 listopada br. zaszczycił swoją obecnością mieszkańców Limanowej. Wybitny formalnie recital Cichońskiego, jako zwieńczenie prowadzonych przez muzyka warsztatów, rozpoczął serię koncertów „Kameralnie-Kulturalnie”. Kolejną odsłoną cyklu stanowił wczorajszy występ Marioli Bukowiec i zespołu Surreal Players, do którego dołączyła rodowita Limanowianka – skrzypaczka Renata Borucka, grająca w zespołach Marlena Quartet i Acclamationi Divote, pasjonatka jazzu i muzyki folk.
Arcyciekawy mariaż gatunków muzycznych – od folku, po jazzujące evergreeny i popowe hity. Eklektyzm charakteryzujący sobotni występ stanowił o jego wartości; potrafił zaciekawić, zmusić do refleksji, pozytywnie nastroić. To było jedno z tych wydarzeń, o których mówi się post factum: fenomenalne, niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju. Koncert rozpoczął się niespełna kilka minut po 19.30 w szczelnie wypełnionej sali kameralnej L
Repertuar koncertowy – z wyjątkiem dwóch własnych kawałków Surreal Players, mowa tutaj o „Highlander” i „Flightradar” – składał się wyłącznie z coverów. Set rozpoczął się instrumentalną wersją „Jednej dolineczki” w aranżacji Krystiana Jaworza, potem „Pogoda ducha” Hanny Banaszak z mocnym, ale zrównoważonym wokalem Marioli Bukowiec. „Pogoda ducha” przeszła w autorski „Highlander”, kawałek niezwykle klimatyczny, dogłębnie przejmujący, z muzyką autorstwa Magdy Pluty. Następnie „Brzydcy” Grażyny Łobaszewskiej, zaśpiewany z pełnym napięcia zaangażowaniem, „jakby się [rzeczywiście] miał utlenić nagle świat”. Dalej… pomyłka repertuarowa, wyjaśniona sprawnie przez Magdę (użyła do tego pudła rezonansowego swojej wiolonczeli); dzięki swojej bezpośredniości szybko zjednała sobie limanowską widownię.
„Fly me to the Moon”, jazz-popowy standard Barta Howarda, tak dobrze znany masowemu odbiorcy z interpretacji Franka Sinatry, skierował sobotni występ na zupełnie odmienne stylistycznie tory muzycznych doznań. Kolejny evergreen – „I believe I can fly” R. Kelly’ego – wykonany z efektem reverb, ustąpił miejsca przebojowi Krystyny Prońko – „Jesteś lekiem na całe zło”. W dalszej części koncertu usłyszeliśmy soulowo-jazzujący „If I ain’t got you” Alicia Keys, w bardzo intymnym wykonaniu Marioli Bukowiec. Oniryczny wokal Marioli w sposób zupełnie naturalny spajał się z duetem Jaworz-Pluta. On – swoimi autorskimi, genialnymi w swojej prostocie, partiami fortepianowymi – chwytał za gardło zgromadzoną publiczność. Ona z wiolonczelą potrafi zrobić wszystko, co udowodniła w utworze „Flightradar”, najciekawszym kawałku wczorajszego wydarzenia; schizofrenicznie rozedrgana parafraza kołysanki z „Dziecka Rosemary” Polańskiego – z niby sonorystycznymi, pulsującymi efektami wydobywającymi się z instrumentu Magdy – zasłużyła na to, aby nagrodzić utwór najdłuższymi oklaskami. Trochę motywów filmowych w stylu disnejowskim i „Someday my prince will come”, a następnie powrót do tematu i przejmująca, realizująca się w szeregu momentów interpretacja „My Way” Sinatry, wykonana w polskiej wersji językowej. „Płynie z Podhala piosnecka”, zaskakująca niby kołysanka-pozytywka, przechodząca w rozległą jazzową rapsodię, to kolejny numer, który zasilił niezwykle bogatą tego wieczoru setlistę. „Sway” z repertuaru Michaela Bublé oraz „Jest taki dzień” Czerwonych Gitar zamykały stawkę.
Encore! Encore! Encore!
Przedłużające się owacje i nie mogło być inaczej. Muzycy wrócili na scenę, a Mariola Bukowiec wykonała „What a wonderful World”, który w jej interpretacji nabrał dodatkowego, introspekcyjnego charakteru. Drugie bisy i przeżyjmy to jeszcze raz, czyli „Jesteś lekiem na całe zło” Krystyny Prońko. Koniec.
Kolejną odsłonę cyklu występów „Kameralnie-kulturalnie” można uznać za pełen sukces. Renata Borucka wraz z Surreal Players otoczyli zgromadzoną publiczność intrygującymi, wysublimowanymi i niezwykle melancholijnymi dźwiękami przepełnionymi pasją i uczuciem, dając tym samym podkład pod idiosynkrazję pełnego możliwości wokalu Marioli Bukowiec. Spotkanie z muzykami tej klasy i z muzyką tego kalibru to dla odbiorcy zawsze powód do radości; dla mnie osobiście było to jak miłosne rendez-vous. Oby więcej takich spotkań…
Tekst: Bartosz Szarek
Fot. Bartosz Szarek