Limanowscy śledczy nie mają wątpliwości, że to nie właściciel, lecz pijany policjant kierował porsche, które w niedzielę rozbiło się, a następnie spłonęło na ul. Piłsudskiego w Mszanie Dolnej.
Dziś do prokuratury doprowadzono 33-letniego właściciela sportowego auta. Usłyszał zarzut udostępnienia kluczyków pijanemu policjantowi, przez co spowodował zagrożenie utraty życia lub zdrowia uczestników ruchu. Grozi za to do pięciu lat więzienia.
– Zebrany materiał dowodowy dał podstawę do przedstawienia takiego zarzutu – przekonuje Janina Tomasik, prokurator rejonowy w Limanowej. Powołuje się na zeznanie naocznego świadka wypadku oraz opinię biegłego sądowego. Na podstawie obrażeń obu mężczyzn uznał on, że za kierownicą siedział policjant.
Kierowca nie przyznaje się do winy. Nadal utrzymuje, że to on prowadził auto. Jak informowaliśmy, 33-latek zjawił się w niedzielę nad ranem w mszańskim komisariacie, by zgłosić szkodę. Trafił na policjanta, który jest fanatykiem motoryzacji. Do wczoraj uważano, że zabrał go na przejażdżkę sportowym autem.
– Policjant wciąż przebywa w szpitalu – dodaje Janina Tomasik. – Biegły stwierdził, że nie można go jeszcze przesłuchać.
Wobec funkcjonariusza już w niedzielę wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Niecałe pół godziny po opuszczeniu komisariatu był kompletnie pijany. Wiadomo, że nie pił z innymi policjantami, gdyż całą nocną zmianę kilkakrotnie zbadano na obecność alkoholu. Wynik był negatywny.
Więcej na ten temat w artykule Gazety Krakowskiej: Wypadek w Mszanie. Prokuratura: To pijany policjant prowadził porsche