O psach z Limanowej wegetujących od kilku lat na działce przypominającej wysypisko śmieci pisałam po raz pierwszy w grudniu. Przez ponad dwa miesiące burmistrz Limanowej Władysław Bieda i pracownicy Urzędu Miasta nie zrobili nic – pisze autorka artykułu "GK" Magda Hejda.
Córka właściciela psów codziennie przychodzi po pracy, żeby nakarmić zwierzęta, robi co może, ale nie stać jej na wykarmienie blisko dwudziestu czworonogów.
Gdyby nie karma od wolontariuszy z Nowego Sącza, psy nie miałyby co jeść. Suki mnożą się poza jakąkolwiek kontrolą i nikt nie wie, ile ich jest. KTOZ i Stowarzyszenie Pomocy Zwierzętom „Mam Głos” zaopiekowały się sześcioma szczeniakami. Wszystkie zabrane czworonogi były suczkami.
Jerzy Joniec, powiatowy lekarz weterynarii, nie ma wątpliwości – burmistrz powinien zabezpieczyć zwierzęta lub wydać decyzję o ich odbiorze, bo warunki, w których żyją, są karygodne, a gospodarstwo zamienione w wysypisko śmieci to zagrożenie epidemiologiczne dla ludzi i zwierząt. Jerzy Joniec wysłał do burmistrza Limanowej już dwa pisma z wnioskiem o powołanie wspólnej komisji, która dokonałaby kontroli posesji, i wystąpił z wnioskiem o odbiór zwierząt. Minęły dwa miesiące, odpowiedzi brak.
Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ