Krzysztof Jarosz, trener narciarzy biegowych z Mszany Górnej dotknięty naszą publikacją postanowił wyjaśnić "bałagan organizacyjny", który miał miejsce podczas zawodów w Lubomierzu. Odniósł się rónież do innych artykułów w tej tematyce.
Dziękuję za artykuł, który ukazał się ok. 2 tygodnie temu. Dobrze, że są ludzie (nieliczni), którzy interesują się losem biegów narciarskich w naszym terenie. W ostatnich latach na terenie powiatu co prawda powstała trasa w Zalesiu, ale jest to trasa turystyczna, nie nadająca się jeszcze do zawodów. W naszej gminie, gdzie są i tradycje i najwięcej zawodników aktualnie startujących ciągle czekamy na poprawę warunków do szkolenia dzieci i młodzieży.
Nasz klub (Witów Mszana Górna) znaczącą część szkolenia realizuje na trasach odległych (Zakopane, Ustianowa, Kubalonka a nawet Jakuszyce) co wiąże się z dużymi kosztami. Nie mamy wyboru – nie można wszystkiego nauczyć na „trasie” deptanej butami. Po za tym znacznie zmniejszono nakłady na kadry wojewódzkie, z likwidacją kadry juniorów włącznie.
Również część artykułu dotycząca podeszłego wieku trenerów jest trafiona. Pracuję już ponad 25 lat a ciągle podczas odpraw trenerów przed zawodami jestem jednym z młodszych wiekiem!
W ostatnich dziesięciu latach ponawiałem próby zaangażowania młodszych nauczycieli do pracy trenerskiej – bez rezultatu. Po prostu przy tych realiach finansowych nikt nie zaangażował się do tej ciężkiej pracy – „bo trzeba z czegoś żyć”.
Jedynie Redaktor trochę nie ma racji w relacji z zawodów o nazwie „Ogólnopolska Gimnazjada”. W sztafecie gimnazjum w Mszanie Górnej wystartowały 4 dziewczyny uczące się dopiero techniki narciarskiej, 3 z nich to pierwszoklasistki, jedna drugoklasistka. W tej sytuacji pokonanie takich ośrodków jak Tomaszów Lubelski, Kościelisko czy Białystok uważam za sukces tych zawodniczek. Zapytajcie tylko jaką te ośrodki mają bazę i inwestycje! A może by napisać o sukcesach Klaudii Kołodziej z Łętowego?
I na koniec krótko o zawodach z niedzieli 15.03.2015 w Lubomierzu.
Jeszcze raz przyznaję, że pomimo ogromnej pracy nie udało się przygotować należycie torów do stylu klasycznego. Wystarczył feralny 50-metrowy odcinek w lesie żeby trzeba było zrezygnować z najlepiej przygotowanego (2-3 tory) podbiegu i zjazdu, razem ok 1,5km.
Również błędem była zmiana w ostatniej chwili zasad startu kobiet za co panie jeszcze raz przepraszam.
Po za tym reszta zawodów przebiegła normalnie. Ogromna większość uczestników była zadowolona i dziękowała mi za przygotowanie, mając szacunek dla wkładu pracy. Dekoracja odbyła się ok. godzinę po zakończonych biegach. Czas ten można było wykorzystać na dodatkowy spacer na nartach po jednej z tras i na spożycie przygotowanego posiłku. Niestety pewien „opiekun” o znanym nazwisku postanowił że ma być źle, zabrał swoją grupę przed dekoracją a potem napisał że dzieci nic nie dostały. Część z tych dzieci, z Kasiny Wielkiej, pozostała dzięki pani trener z Wiśniowej, część z rodzicami. Na próżno zapraszaliśmy pozostałych do dekoracji. Kłamstwem również są pozostałe stwierdzenia – dzieci na „podium” nie było 10 a tylko troje, z czego dwoje uczestniczyło w zakończeniu. Dwoje następnych nie odebrało dyplomów za miejsca 4-6. Wszystkim dostarczę te dyplomy i medale. Gdyby pan „opiekun” uczestniczył w zawodach ogólnopolskich (a powinien, bo bierze duże pieniądze) wiedziałby, że zawodnik ma obowiązek uczestniczyć w zakończeniu zawodów.
W wielu przypadkach jest to 3-5 godzin a nie 1 godzina. Mógłbym wiele takich ciekawostek napisać pod adresem pana Z. ale liczę na jego poprawę.
Jak to mówił świętej pamięci kolega Krzysztof Niziński „każdego szkoda”. Pogrzeb Krzysztofa w piątek o godz. 14. Zdążył wyszkolić kilka medalistek Mistrzostw Polski UKS, wielu mistrzów wojewódzkich i powiatowych. Będziemy pamiętać Krzysztofie!
Tym smutnym akcentem kończę, mam nadzieję że następny mój artykuł będzie zawierał więcej pozytywnych treści.
Krzysztof Jarosz