Val di Fiemme/Kasina Wielka. Opowieść o tym jak kibice dopingowali Justynę Kowalczyk (FOT)

Val di Fiemme/Kasina Wielka. Opowieść o tym jak kibice dopingowali Justynę Kowalczyk (FOT)

Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym we włoskiej dolinie Val di Fiemme, zakończone. Przez ostatnich kilka dni, kilkudziesięcioosobowa grupa mieszkańców gminy Mszana Dolna miała okazję poczuć atmosferę tej imprezy

Doświadczenia z wyprawy w Dolomity trudno zawrzeć w kilku zdaniach. Infrastruktura narciarska (dziesiątki kilometrów tras biegowych, co kawałek stok do narciarstwa alpejskiego) wraz z zapleczem (hotele, pensjonaty, restauracje) robią niesamowite wrażenie. Jedno jest pewne. Wyniki Justyny Kowalczyk są fenomenalne, zdecydowanie ponad stan polskiego narciarstwa. Ile wymaga to trudu i wyrzeczeń? Wie to tylko sama zawodniczka oraz jej trener Aleksander Wierietelny. Co rzucało się w oczy? Mimo że byliśmy we Włoszech, czuliśmy się jak na zawodach w Norwegii. Widać że narciarstwo biegowe w tym kraju, to perfekcyjna maszynka do zarabiania pieniędzy. Jest to wielki biznes. Perfekcja wśród zawodniczek, olbrzymie profesjonalnie rozbudowane sztaby oraz „hordy” zakochanych w narciarstwie biegowym kibiców. Małym minusem tego skandynawskiego tłumu jest brak spontaniczności. Ale to już nie nasz problem.

„Biegówki” stają się popularne również w naszym kraju. W czwartkowym (28.02.13) wydaniu „Gazety Wyborczej” komandor „Biegu Piastów” pan Julian Gozdowski stwierdził: „Do Jakuszyc przyjeżdżają takie tłumy, że na parkingu ciężko nie tylko samochód ale i rower wcisnąć”. A wszystko dzięki komu? Tak, tak Justynie Kowalczyk! Niestety nasz teren posiadający wielkie (jak na polskie warunki) tradycje w biegach narciarskich oraz znakomite warunki klimatyczne nie może doczekać się porządnej infrastruktury. Szkoda że niektórzy samorządowcy z terenu Powiatu Limanowskiego, mając znakomitą okazję podpatrzeć jak wyglądają trasy profesjonalne i turystyczne we włoskich Dolomitach, nie skorzystali z tej szansy. Za to zachwycony wyjeżdżał Burmistrz Zakopanego, pan Janusz Majcher. Powróćmy jednak do soboty…

Dolina Płomieni w przedpołudnie 2 marca, powitała nas pięknym błękitnym niebem. Stadion narciarski w Lago di Tesero tętnił życiem. Masa kibiców ze Skandynawii, gdzie zdecydowanie dominują wspomniani wyżej Norwegowie. Jest też wielu kibiców z Polski, którzy mocno zaciskają kciuki za Justynę Kowalczyk. Półtorej godziny przed biegiem, w większej grupie, udajemy się na pierwszy podbieg 300 metrów od startu. Tam w pobliżu fanklubu norweskich rywalek (Marit Bjoergen, Therese Johaug) montujemy flagi i banery. Czas mija szybko, tłum gęstnieje. W naszej okolicy pojawiają się szwajcarscy kibice Dario Colony i Curdina Perla. Druga, większa grupa z naszych okolic, ustawia się na finiszowej prostej. 12:15 – zawodniczki startują, 6 pętli po 5 km. Adrenalina idzie mocno w górę. Tempo od początku dyktują Norweżki wraz z Justyną. Z każdym okrążeniem stawka prowadzących biegaczek topnieje.

Ostatecznie klaruje się trójka, która między sobą podzieli medale. Rozpoczyna się ostatnia runda, zbiegamy w dół, w kierunku mety – dołączamy do reszty. Widzimy ostatni podbieg, na którym rozgrywa się dramatyczna walka, a potem już tylko zjazd. Justyna jeszcze prowadzi… Ostatnia prosta, Marit odpala turbodoładowanie. Mocno zmęczona mieszkanka  Kasiny Wielkiej, nie daje rady, przybiega na drugim miejscu. Pierwsza reakcja – malutki ból serca. Wiemy jak Justyna pragnęła „złota” na tym dystansie. Chwilę później emocje opadają. Mówimy sobie – przecież 2 miejsce to nie powód do wstydu! Wręcz przeciwnie przy tym poziomie jest to wielki sukces. Czekamy na dekorację kwiatową. Marit Bjoergen udziela wywiadu dla oficjalnej telewizji FIS-u…

Szkoda że to nie Justyna, któryś z polskich kibiców głośno westchnął. Chwilę potem na podium stają trzy medalistki. Dekoracji kwiatowej dokonuje Minister Sportu pani Joanna Mucha. Dłuuuuga owacja dla Justyny!!! Zbieramy się i jedziemy kilka kilometrów dalej do Predazzo. Odbywa się tam drużynowy konkurs skoków na skoczni HS 134. Polacy zdobywają jeden z najdziwniejszych medali w historii wielkiej sportowej imprezy. Jeszcze wychodząc ze stadionu w wielkim tłumie, rozpamiętujemy 0,8 punktów jakie zabrakło do „brązowego” medalu. Jakież zatem było nasze zdziwienie, kiedy podążając na górny parking, na olbrzymim telebimie ujrzeliśmy cieszących się niczym małe dzieci polskich skoczków. Wreszcie któryś z kibiców, wytłumaczył nam kuriozalność zaistniałej sytuacji.

Ciesząc się ogromnie udajemy się do Cavalese na Piazza dei Championi. Tam o 21:00 rozpoczyna się ceremonia rozdania medali. Pierwsze wychodzą zdobywczynie „krążków” w biegu na 30 km stylem klasycznym, w tym Justyna Kowalczyk. Jak zwykle mnóstwo kibiców z Norwegii oraz Polski, trzecia nacja to Austriacy. Po dekoracji medalowej, głośno krzyczymy w kierunku Justyny gromkie „DZIĘKUJEMY”. Następnie odśpiewujemy „Sto lat”. Wyraźnie wzruszona zawodniczka, rzuca w naszą stronę, maskotkę mistrzostw – pluszową wiewiórkę. Małe zwierzątko pojedzie także do …Kasiny Wielkiej. Zaliczamy jeszcze ceremonię kombinatorów norweskich i skoczków i na tym kończy się nasza przygoda z mistrzostwami. W niedzielny poranek poprzez przełęcz Brenner czeka nas 1100 kilometrowa wyprawa powrotna do domów w Kasinie Wielkiej i okolicach. Jeszcze raz Justynko, DZIĘKUJEMY Ci za moc niezapomnianych wrażeń!!!

Tekst: Rafał Kubowicz

Fot: Rafał Kubowicz, Piotr Bubula

    

Zobacz również