Drugie oblicze wyścigu górskiego Limanowa – Przełęcz pod Ostrą: bójka kibiców z ochroną, interwencja policji, a w ruch poszły kamienie i pięści

Drugie oblicze wyścigu górskiego Limanowa – Przełęcz pod Ostrą: bójka kibiców z ochroną, interwencja policji, a w ruch poszły kamienie i pięści

Emocje sportowe pewnie już opadły, ale kurz po tegorocznej samochodowej imprezie chyba jeszcze nie. Wokół wyścigu górskiego Limanowa – Przełęcz pod Ostrą zrobiło się głośno, a to za sprawą zajść, jakie miały miejsce podczas wydarzenia.

Mowa o kibicach i pracownikach firmy ochroniarskiej, którzy interweniowali, bo fani sportów samochodowych nie do końca przestrzegali zasad bezpieczeństwa na trasie rozgrywanego wyścigu.

W sobotę w czasie pierwszego podjazdu wyścigowego interweniowała policja, a także pracownicy firmy ochroniarskiej GROM z Nowego Sącza.

Zajście z trasy wyścigowej, które przedstawia krążący w sieci film, to dwie odrębne sytuacje. Jednak takich incydentów w czasie wyścigu nie brakowało, choć miały one mniejszy wymiar.

Jednak czy podczas tej interwencji i szarpaniny, jaka się wywiązała, nie przekroczyli oni swoich uprawnień?

– Pracownik podejmujący interwencję nie przekroczył swoich uprawnień. Na załączonym filmie widoczny jest jedynie 40-50-sekundowy fragment zajścia, który rzecz jasna wygląda tak, jakby to ochrona zaatakowała tych państwa, co mija się z prawdą. Pracownicy byli obrzucani kamieniami, a widoczny fragment filmu jest końcówką blisko godzinnego zajścia. Pracownik działał zarówno w swojej obronie, jak i obronie innych uczestników, i samych kierowców. Można sobie wyobrazić, co by się stało w sytuacji, gdyby taki kamień trafił w jeden z nadjeżdżających samochodów – tłumaczy w rozmowie z nami Rafał Śmierciak z firmy ochroniarskiej GROM z Nowego Sącza.

Jak dodaje nasz rozmówca, całe zajście trwało około godziny, a widoczne na filmie osoby były wielokrotnie upominane, aby opuściły strefę niebezpieczną dla nich samych i startujących zawodników. Uwagę na to zachowanie zwracała również odpowiadająca za punkt obserwacyjny jego kadra. Jednak i to nie przynosiło pożądanego skutku, stąd ta interwencja.

– Pracownicy poinformowali zarówno szefa zabezpieczenia z ramienia naszej firmy, jak i dyrektora ds. bezpieczeństwa z ramienia organizatora, którzy z kolei poinformowali policję. Została sporządzona także notatka z całego zajścia – dodaje Rafał Śmierciak.

Oglądając wspomniany film, wiele osób zadaje sobie również pytanie, czy trzeba było właśnie w tak ostry i bezwzględny sposób interweniować, aby widoczna filmie grupka kibiców opuściła niebezpieczne miejsce przy trasie wyścigu?

– Zawsze stawiamy w pierwszej kolejności na próbę rozmów i polubowne rozwiązanie danego konfliktu. Również z państwem widocznym na nagraniu udawało się to, ale tylko na chwilę. Przez blisko godzinę byli upominani i tych upomnień słuchali, oddalali się z tego miejsca i po kilkunastu/kilkudziesięciu sekundach wracali. Byli pod wpływem alkoholu i najwidoczniej nie rozumieli zagrożenia, jakie płynie z przebywania w tym miejscu. Jak pan to nazwał, „tak ostra i bezwzględna interwencja” została podjęta dopiero w chwili, gdy w kierunku ochrony agresorzy zaczęli rzucać kamieniami, wyzwiskami i wymachiwać gałęziami. 

Reasumując, film ten został przycięty w taki sposób, aby oczernić zarówno pracowników, jak i samą firmę. Nie przedstawia całości zdarzenia, które z perspektywy pracowników ochrony, punktów obserwacyjnych, jak i innych kibiców, którzy widzieli całe zajście, (komentarze można znaleźć na różnych serwisach) jest całkowicie odmienne – zaznacza Rafał Śmierciak z firmy ochroniarskiej GROM z Nowego Sącza.

Zobacz również