Justyna Kowalczyk pnie się po szczeblach kariery naukowej. Świeżo upieczona pani Doktor nie ukrywała radości po ogłoszeniu wyników i podziękowała promotorowi, profesorowi Krasickiemu za pomoc w spełnieniu kolejnego kroku w jej karierze, spełnieniu marzeń, a zwłaszcza ambicji.
Rozmowa Justyny Kowalczyk z Anną Karczewską z Polskiego Związku Narciarskiego.
Pani Doktor trudniej jest obronić mistrzostwo czy pracę doktorską?
Pytana dzisiaj byłam o porównanie stresu. Na pewno jest to zupełnie inny stres. Wolę ten dzisiejszy.
Sportowy jest bardziej wyczerpujący?
Po prostu inny. Inaczej się do tego podchodzi. Tutaj jest to indywidualna sprawa, a tam to jest praca moja, mojej drużyny, więc tam jestem bardziej odpowiedzialna i to co się zdarzy, rzutuje na życie innych, a tu tylko na moje.
Spełnienie marzeń?
Troszkę spełnienie marzeń, a troszkę ambicji, jednak zdecydowanie bardziej jest to spełnienie ambicji.
Będą kolejne szczeble naukowe?
Za wcześnie o czymś takim jeszcze mówić. Dziękuję.
Jak aktywnemu sportowcowi udaje się pogodzić sukcesy naukowe?
Trzeba było, że tak powiem, wszystko dobrze logistycznie poukładać. Starałam się tak zrobić, jednak nie ukrywam, że troszeńkę, zwłaszcza przez ostatnie miesiące, nauka zrzuciła sport troszkę na boczny tor, ale czasem tak trzeba. Zawsze chciałam się uczyć, więc bardzo się cieszę, że mój pan promotor – profesor Krasicki pomógł mi w spełnieniu właśnie tego kolejnego kroku.
Mówiła pani Doktor o współpracy z profesorem Krasicki, a jak w ogóle współpracowało się tutaj z AWF-em w Krakowie?
Świetnie. Jak wiadomo dużo mnie nie ma, w sumie prawie ciągle nie ma mnie w kraju, więc cieszę się, że jak chciałam coś zrobić, to przyjeżdżałam i załatwiałam bez żadnych komplikacji. Wielką przyjemnością było zdawanie tutaj egzaminów, ponieważ dysertację poprzedzają trzy egzaminy. Sama obrona doktoratu, co prawda długa, ale na pewno będzie jednym z przyjemniejszych wspomnień w moim życiu.
Jak świeżo upieczona pani Doktor spędzi dzisiejszy dzień? Spotkanie z rodziną i wspólne świętowanie?
Nie, nie. Rodzice są, jednak sami pojadą do domu, a ja wracam do swojej – teraz już pierwszej pracy, a przez moment drugiej. Jestem na obozie w Zakopanem i być może uda się jeszcze dzisiaj potruchtać.
żrodło PZN