Fanatyk Justyny Kowalczyk z nożem awanturował się pod jej rodzinnym domem

Fanatyk Justyny Kowalczyk z nożem awanturował się pod jej rodzinnym domem

Kilka dni temu spod domu moich rodziców w Kasinie Wielkiej policja zabrała oszołoma z nożem. Oszołom ów już niejedną noc przespał na pobliskim przystanku autobusowym.

Przyjeżdżał z drugiego końca Polski, gdy dowiadywał się, że mogę być z rodziną. Od kilku lat twierdzi, że broni mnie przed szatanem i że moje życie do niego należy – specjalnie dla Sport.pl Ekstra pisze Justyna Kowalczyk.

Rzeczy, które wypisywał do mnie na Facebooku, nie nadają się do publikacji. Bałam się go od dawna. Bo nikogo nie boję się tak bardzo jak fanatyków. Nie wiem, czy ingerencja policji coś w sprawie tego natręta zmieni. Choć mam nadzieję.

Z takimi sytuacjami właśnie kojarzy mi się popularność. Z robieniem zdjęć z ludźmi o każdej porze dnia i nocy. W każdej sytuacji. Ze zdjęciami, na które prawie nigdy się nie zgadzam, czyli w trakcie treningu. Ale również ze zdjęciami obiadowymi, między przeżuwaną sałatą i mięsem. Gdy rozmawiam z dawno niewidzianą bliską osobą. W trakcie prowadzenia auta też. W sklepie. W szpitalu czy u weterynarza. Gdy się spieszę (a spóźniać się nienawidzę!). Jeśli się na wspólne zdjęcie nie zgodzę lub nie będę wystarczająco miła, to znaczy, że woda sodowa uderzyła mi do głowy.

Więcej prezeczytacie TUTAJ

Zobacz również